piątek, 6 stycznia 2017


Długo myślałam czy warto podsumowywać rok 2016. Dużo się w nim działo. Niektóre zdarzenia bardzo nam pomogły. Inne zatrzymały nas na chwilę, po to byśmy mogli ruszyć dalej, ale w innym kierunku. Pewnie nie każdy nasz wybór był dobry.

Styczeń upłynął nam pod znakiem operacji Tadzia (czwartej i mam nadzieję ostatniej). Przed zabiegiem konsultowaliśmy się u innego specjalisty. I poza podróżą do Poznania wiele ta konsultacja nie wniosła.

Luty to szaleństwo katarowe - nie mogliśmy w żaden sposób pozbyć kataru. poza tym znalazłam pracę. To również trzecie urodziny Młodszego!!!!

Marzec - test słuchowy potwierdził ogromną nadwrażliwość słuchową u Andrzejka. Zdecydowaliśmy się na trening uwagi słuchowej metodą Tomatisa. Dokonaliśmy też wyboru szkoły dla Starszaka i posłaliśmy go do zerówki w prywatnej szkole obok przedszkola, do którego chodził. Baterie na intensywny kwiecień ładowaliśmy w Wielkanoc u Dziadków Grabowskich.

Kwiecień spędziliśmy w samochodzie, autobusie.... jeżdżąc na trening uwagi słuchowej. Wymęczył nas wszystkich porządnie. Poza tym kontrolne echo serca Starszaka wykazało, że przeciek w przewodzie tętniczym zamknął się samoistnie. wielki kamień spadł mi z serca. Andrzej pierwszy raz wystąpił publicznie - zrobiliśmy prezentację o Danii. A rodzinnie rozpoczęliśy sezon piknikowy.

Maj rozpoczęliśmy pierwszym samodzielnym pobytem chłopaków u Dziadków Grabowskich. Kilka dni bez mamy i taty przebiegło spokojnie. Poza tym odkrywaliśmy zupełnie nieznane nam części Warszawy, a końcówkę spędziliśmy gorączkując i kichając.

Czerwiec rozpoczęliśmy zapaleniem płuc Tadzika, a zakończyliśmy grypą wirusową obu panów. Zakończenie przedszkola u Arbuzów i zakończenie roku przedszkolnego u Morelek opuściliśmy, imprezy urodzinowej Starszaka w Multikinie nie opuściliśmy (mimo gorączki - Starszak okazał się twardzielem). Finał to nasza 10 rocznica ślubu i wyjazd tylko we dwoje na Mazury.

Lipiec to wypady weekendowe dalsze i bliższe. Bardzo chciało się nam wszystkim wakacji.

Sierpień to nadmórz w Juracie - bardzo udany i samodzielne tygodniowe wakacje chłopców u Dziadków Grabowskich. Też bardzo udane. Tak bardzo, że wracać do domu nie bardzo chcieli.

Wrzesień tradycyjnie od tego roku zaczęliśmy z pierwszym dzwonkiem w szkole. Andrzejek szybko znalazł nowych kolegów, szkoła została zaakceptowano. Tadzik z małej Morelki stał się starszą Limonką - bardzo był dumny. Pojawiły się niestety nowe problemy zdrowotne u Starszaka.

Październik - nieustający katar Młodszego, kontynuacja treningu słuchowego i szalony wyjazd do Londynu.

Listopad uspokoił nieco kłopoty ze zdrowiem u chłopców, za to przyniósł zawirowania w innych sprawach. Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów. Ale ostatecznie jakoś się wygrzebujemy.

Grudzień rozpoczęliśmy zapaleniem płuc przez Tadzia, dołożyliśmy ospę u mnie i infekcję Starszaka. Rok zakończyliśmy spokojnym rodzinnym spędzeniem Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra.  

Nowy rok to nowe plany. Część z nich zweryfikuje samo życie, część zrealizujemy, a resztę porzucimy, by zrobić coś innego. Ważne jest, byśmy byli razem i nie tracili z oczu tego, co naprawdę ważne

1 komentarz:

  1. Intensywny i nerwowy rok za Wami.
    Oby ten 2017 w podsumowaniu miał tylko same ochy i achy :)
    Najlepszego Visenko :)

    OdpowiedzUsuń