piątek, 26 października 2012

Nowości

Do tego tygodnia A. po każdej wizycie w żłobku dopytywał się, kiedy znowu pójdzie do dzieci, a przy kolejnym pójściu był "NA NIE". W ostatni wtorek został bez żadnego płaczu czy marudzenia, a gdy po niego przyjechałam, bardzo zadowolony oświadczył: "Jescse tu wlóce". Byłam ciekawa czy to jednorazowy akt polubienia żłobka. Dziś przed wyjściem standardowo usłyszałam, że "Psedskole jest głupie." i "Ja nie chce do zlobka.", ale na miejscu, po rozebraniu, wziął mnie za rękę i ruszył do sali. I został bardzo spokojnie. Więc chyba polubił miejsce, gdzie można szaleć z innymi dziećmi, gdzie ciocie wymyślają różne zabawy, inne niż domowe. Nadal zostaje tam tylko na trzy godziny i nie chce tam spać, ale to mnie wcale nie martwi. Na razie nie ma pośpiechu, a kto wie co będzie za tydzień?
Ostatnie problemy Bączucha z sygnalizacją siku i kupy się zmniejszyły. Teraz co prawda nie woła "Siku leci", tylko pyta" Mam pieluchę?". Ale efekt suchych majtek się utrzymuje. Do tego jest mała motywacja. Młody uwielbia kąpiele w pianie. Powiedzieliśmy mu, że duże dzidzie, które wołają siku, kąpią się w pianie, a małe dzidzie, które sikają do majtek, nie. Ale myślę, że dużo dała zmiana mojego nastawienia do Bączucha. Teraz kiedy się bawimy, to skupiam całą swoją uwagę na zabawie z nim. Cała jestem dla niego. I to działa. Tylko faza mama jeszcze w pełni. Tata może zajmować się A., gdy mnie nie ma. Kiedy jestem, od razu protestuje: "Mama zlobi", "Mama pocyta", "Mamo tu psyjdź". I tak w koło. Czasem da się przekonać, np. do czytania bajek przez tatę (Mam teraz zapalenie zatok i gdy długo mówię, to mam ataki suchego kaszlu), czasem jest dziki ryk. Może chce mieć mamę na zapas? Za trzy miesiące urodzi się młodszy brat i trzeba będzie się podzielić uwagą mamy.

środa, 17 października 2012

Małe szaleństwo zakupów

Dziś pierwszy raz poszliśmy na salę zabaw. Po nocnym deszczu plac zabaw nie nadawał się do użytku, a Bączuch nie wybiegany to Bączuch zły. I zaczęło się szaleństwo. Młody właził po platformach jak mała małpka. Świetnie sobie radził, tylko dwa razy chciał pomocy mamy. Bawił się ze mną i sam. Nawet chłopczyk, który ciągle się z nim zderzał samochodem, wcale mu nie przeszkadzał. A po wyjściu padł w samochodzie z bananem w ręku. Do domu wniosłam małego śpiocha, trochę protestującego na temat zakładania pieluchy i zapadła cisza. W czasie zabawy nastąpiła awaria hydrauliki, ale chyba już zaczynam się przyzwyczajać. W końcu wrócimy do wołania o siku.(przynajmniej taką mam nadzieję:)).
Przed szaleństwem zabawowym byliśmy na zakupach przedzimowych. Poszło nam świetnie. Bąk przymierzył kurtkę i rękawiczki, dzięki czemu wybraliśmy najwygodniejsze dla niego!!!. Do dokupienia zostały tylko buty zimowe, ale nie chciałam  nadużywać cierpliwości młodego. I tak wędrował spokojnie po sklepie, niczego nie rozwalał, jeździł sobie ulubionym samochodzikiem.
Dziś pogoda wreszcie piękna, więc pewnie po popołudniowym spacerze  nasza kolekcja kasztanów, żołędzi i szyszek się powiększy. Dobrze, że mamy spore pudło.
Katar małego zanika, więc w piątek pewnie pójdziemy do żłobka. Ostatnio A. najpierw oświadcza, że jest na nie, a potem bawi się jak szalony, wcina zupkę, a widok mamy przyjmuje z umiarkowanym entuzjazmem. I mnie trochę poprawił się humor. Może to sprawka słońca z oknem:))

wtorek, 9 października 2012

Już sama nie wiem

Już sama nie wiem, o co chodzi? Czy Bączek wszedł w tzw. "BUNT DWULATKA"? Wszystko, co do tej pory lubił jest na "NIE". Spacer nie, żłobek nie, mama nie, niania nie, spać nie, jeść prawie nie itp. Mam wrażenie, że kręcę się w kółko. Jedyne co na razie jest na "TAK", to zabawa samochodzikami i czytanie bajek. Reszta jest na nie. Do tego wcześniej bez problemu sygnalizował potrzeby fizjologiczne, a teraz nie zawsze. Na placu zabaw jest to spory problem. W końcu jest trochę za zimno na przebieranki na dworze. Ze spaniem jest to samo. Zasypia samodzielnie tylko wtedy, gdy pada na twarz albo w wózku na spacerze. Inaczej jest wyłażenie z łóżeczka i wędrówki po domu.
Na dodatek ja mam katar i ledwo wyłażę z przeziębienia, a w ciąży pozostają tylko naturalne metody leczenia. I od kilku dni męczy mnie uporczywa zgaga po wszystkim, co jest słodkie. Cudownie!!! Nawet poprawa nastroju gorącą czekoladą nie wchodzi w grę. Jeśli faza na "NIE" potrwa długo, to ja, albo zwariuję, albo moja cierpliwość osiągnie nieznane mi wcześniej granice. I zaczynam się poważnie obawiać, jak będzie wyglądało nasze życie w czwórkę. Czy aby na pewno wystarczy mi cierpliwości dla dwóch malców?



piątek, 5 października 2012

Starszak

Ostatnio u Bączka pojawiły się problemy z drzemką w dzień i z zasypianiem nocnym. Po dzisiejszej aferze z niespaniem zastanowiłam się i policzyłam ile A śpi w nocy. Wyszło mi coś około 10 godz. Postanowiliśmy więc z mężem poobserwować Młodego w weekend i drzemkę codzienną zmienić w zgodną z potrzebami synka. Zobaczymy, co to da. Z nowin w żłobku Ciocia powiedziała, że A sam zaczepia inne dzieci i chce się z nimi bawić. Różnica w zachowaniu jest kolosalna. I bardzo mnie cieszy.