środa, 17 października 2012

Małe szaleństwo zakupów

Dziś pierwszy raz poszliśmy na salę zabaw. Po nocnym deszczu plac zabaw nie nadawał się do użytku, a Bączuch nie wybiegany to Bączuch zły. I zaczęło się szaleństwo. Młody właził po platformach jak mała małpka. Świetnie sobie radził, tylko dwa razy chciał pomocy mamy. Bawił się ze mną i sam. Nawet chłopczyk, który ciągle się z nim zderzał samochodem, wcale mu nie przeszkadzał. A po wyjściu padł w samochodzie z bananem w ręku. Do domu wniosłam małego śpiocha, trochę protestującego na temat zakładania pieluchy i zapadła cisza. W czasie zabawy nastąpiła awaria hydrauliki, ale chyba już zaczynam się przyzwyczajać. W końcu wrócimy do wołania o siku.(przynajmniej taką mam nadzieję:)).
Przed szaleństwem zabawowym byliśmy na zakupach przedzimowych. Poszło nam świetnie. Bąk przymierzył kurtkę i rękawiczki, dzięki czemu wybraliśmy najwygodniejsze dla niego!!!. Do dokupienia zostały tylko buty zimowe, ale nie chciałam  nadużywać cierpliwości młodego. I tak wędrował spokojnie po sklepie, niczego nie rozwalał, jeździł sobie ulubionym samochodzikiem.
Dziś pogoda wreszcie piękna, więc pewnie po popołudniowym spacerze  nasza kolekcja kasztanów, żołędzi i szyszek się powiększy. Dobrze, że mamy spore pudło.
Katar małego zanika, więc w piątek pewnie pójdziemy do żłobka. Ostatnio A. najpierw oświadcza, że jest na nie, a potem bawi się jak szalony, wcina zupkę, a widok mamy przyjmuje z umiarkowanym entuzjazmem. I mnie trochę poprawił się humor. Może to sprawka słońca z oknem:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz