niedziela, 19 lipca 2015

Dino parki i moi synowie

Ponieważ obaj moi synkowie bardzo lubią dinozaury, a w domu mamy już pokaźną kolekcję figurek, postanowiłam zrobić im niespodziankę i w poprzedni weekend odwiedziliśmy Jura Park w Krasiejowie.

Miejsce oddalone jest od Warszawy około 290 km. Dla mnie na granicy wyjazdu weekendowego, ale było warto. Przede wszystkim, żeby sprawić Młodym niespodziankę, bo do końca nie wiedzieli co będą robić. Trzeba było zobaczyć ich miny!!! A sam Park jest naprawdę fajnie zrobiony. Ma dużo atrakcji i dla pięciolatków, i dla wyrośniętych dwulatków. Obejrzeliśmy różne dinozaury od triasu do kredy, przejechaliśmy przez tunel czasu. Podglądaliśmy też gady pływające w oceanarium.

Potem przyszedł czas na atrakcje w parkach rozrywki. Są dwa: dla maluchów i dla starszaków. U maluchów A. i T. oblegali małą karuzelę z samolotami i trampolinę, później Starszak szalał na dmuchanej zjeżdżalni, a Młodszy jeździł kolejką. U starszaków A. wyjeździł się za wszystkie czasy elektrycznymi samochodzikami. Zwłaszcza w niedzielę przed południem zrobił chyba 20 okrążeń i wypróbował chyba wszystkie auta. T. za to pływał na małych pontonowych łódeczkach.
Odkryliśmy też dinozaurowy małpi gaj i świetny plac zabaw z ogromnymi jajami dinozaurów. W małpim gaju zostałam namówiona przez Starszaka na zjazd długą metalową rurą - jak dla mnie przeżycie ekstremalne.

I na koniec numer jeden wyjazdu: PLAŻA z miejscem do brodzenia dla maluchów i dwiema zjeżdżalniami do wody. Fantastyczne miejsce do odpoczynku po zwiedzaniu niemałego parku i po atrakcjach z placów zabaw. Nasi chłopcy wspaniale się tam bawili. Większość niedzieli spędziliśmy właśnie tam. Na kąpielach i gmeraniu w piasku. Bardzo, bardzo nie chciało się wracać do Warszawy, do tygodniowych obowiązków. 

Do tego znaleźliśmy świetne miejsce na nocleg. Poddało nam ono kolejny pomysł na spędzenie przyjemnego weekendu na łonie natury. Mianowicie: rodzinny spływ kajakowy Małą Panwią. Kto wie, może jeszcze w tym roku we wrześniu się skusimy.

wtorek, 14 lipca 2015

Uciekający czas

Czas pędzi z prędkością pociągu czy może już nawet rakiety. Czerwiec przemknął mi tak szybko, połowa lipca za pasem. W czerwcu A skończył pięć lat. Od września będzie w zerówce......

Patrzę na mojego chłopczyka i trudno mi uwierzyć, że ten piszczący maluszek tulący się do mnie, potem krągły niemowlak, a wreszcie mały chodziaczek za rok pójdzie już do szkoły. 
Patrzę i widzę ile już umie, jaki jest zwinny i szybki, jak wspaniale jeździ na rowerze, jaki potrafi być czuły i opiekuńczy w stosunku do młodszych dzieci: brata, kuzynki, obcych maluchów. Z jaką cierpliwością układa klockowe pojazdy według instrukcji i według własnego pomysłu. Próbuje pisać, bardzo starannie koloruje rysunki, nieźle rysuje. 
Patrzę i widzę dużego chłopca. Chłopca, który wkrótce będzie uczył się wielu fascynujących rzeczy, pozna nowe poglądy na życie, zacznie dokonywać wielu wyborów, tych prostych i tych trudniejszych.
Patrzę na niego i cieszę się, że jest, że mogę obserwować jak się rozwija, jak staje się człowiekiem, indywidualnym bytem, kimś....... kto może być kim zechce.
Moją rolą jest wspieranie go, dawanie mu miłości i wsparcia, dawanie wskazówek, podpowiadaniem drogi. Tylko tyle, aż tyle.....