niedziela, 29 października 2017

Brak zdjęć

Bardzo Was przepraszam. Obiecałam wstawić zdjęcia z Chorwacji i dotąd ich nie ma.
Ostatnio przytrafiło się nam kilka rzeczy, które pochłaniają cały mój czas wolny. Proszę o chwilę cierpliwości. I o trzymanie kciuków, żeby udało mi się przetrwać tornado wydarzeń, które nie są przyjemne, ale są.


sobota, 21 października 2017

Nadmórz w Chorwacji

Chorwacja jest...... piękna, słoneczna, ciepła, z niezwykłą przyrodą i ciekawymi zabytkami. Bardzo chciałam w końcu tam pojechać, zobaczyć, poczuć, posmakować. Było tylko jedno ale. Zorganizowany wyjazd, taki przez biuro podróży nie wchodził w grę. Po prostu nie było ofert, które pasowałyby do naszych potrzeb. Nam samym za to brakowało odwagi, żeby zorganizować taki wyjazd samodzielnie. Wyjazd do Chorwacji przesuwał się w coraz odleglejszą przyszłość...

Aż do poprzedniego roku. Urlop nad Bałtykiem, gdzie mieliśmy szczęście z pogodą, ale woda była zimna jak lód, przypomniał nam o Chorwacji. I.................. mój osobisty małżonek, który do tej pory stanowczo twierdził, że za granicę to on jedzie tylko na zorganizowaną wycieczkę, rzucił od niechcenia: "A może w następne wakacje pojedziemy nad ciepłe morze np. do Chorwacji? Poszukam  czegoś w Internecie ......."
I tak rozpoczęliśmy przygotowania: poszukiwanie kwatery, zaklepanie urlopu w pracy, przemyślenie co i jak zapakować, załatwienie ubezpieczenia, wyposażenie samochodu w niezbędne według przepisów akcesoria, opracowanie trasy, zaplanowanie posiłków, wreszcie pomysły wycieczek dodatkowych. A potem w drogę.
Trochę ta droga dała się nam we znaki. Jechaliśmy samochodem, dwa dni. Około 12 godzin w samochodzie każdego dnia, z przerwami na tankowanie samochodu, toaletę, obiad, rozprostowanie kości. Przygody z nawigacją, długaśna kolejka na granicy słoweńsko-chorwackiej, korki w Wiedniu, niezawodne pytanie: "Kiedy wreszcie dojedziemy?!" z tylnej kanapy. Ale dojechaliśmy w końcu.
Na swoją kwaterę wybraliśmy małą miejscowość, położoną mniej więcej w połowie półwyspu Peliesać, około 80 km od Dubrownika. Miejsce bez dużych hoteli i mnóstwa ludzi. Nasz apartament znajdował się trochę poza centrum, za to miał przepiękny widok z tarasu na morze i maleńki port. W  miejscowości generalnie było wszystko czego potrzebowaliśmy: sklepy spożywcze, piekarnia, stragany z warzywami i owocami, poczta, nawet informacja turystyczna. Tylko stacji benzynowej brakowało do szczęścia.
Plaże bardzo kamieniste, ale ślicznie położone i niezatłoczone. W ogóle plaż czy też miejsc do plażowania było mnóstwo, często bardzo maleńkich, takich na dwa, trzy ręczniki.
Woda w morzu przejrzysta jak szkło i ciepła, zachęcająca do ciągłej kąpieli, z przerwami tylko na jedzenie, picie czy dosmarowanie kremem.
Nasze dni wyglądał zazwyczaj tak: po śniadaniu na tarasie wyruszaliśmy na plażę, spędzaliśmy tam czas do 13.00-14.00, potem wracaliśmy do domu na obiad (jakiś makaron z sosem, paróweczki, naleśniki itp.), a potem znowu na plażę lub na poszukiwanie muszli.
Andrzejek już drugiego dnia uznał, że to najlepsze wakacje. I ja też tak uważam. Idealne miejsce na leniwe wakacje, z małą dawką zwiedzania.

Zresztą sami zobaczcie.