niedziela, 26 lutego 2012

Wygoda

Już zapomniałam, jak się prowadzi duży samochód. Przyzwyczaiłam się do małych gabarytów, braku udogodnień i żonglowania kluczami, Bączkiem i torebką przy otwieraniu drzwi do Kii (pieszczotliwie zwanej Żabą). I oto dostał mi się nowy samochód. Centralny zamek (duża wygoda), ABS, świetne wspomaganie kierownicy, w ogóle "full wypas". Tylko gabaryty trochę mnie przerażają. Ale jakoś się przyzwyczaję. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja.

Z nowości Bączek coraz więcej mówi, bardzo trzeba uważać na słowa, bo powtarza słowa zasłyszane jak papużka. Ulubione przeze mnie "ogólo" czyli ogórek.


A druga wiadomość jest gorsza. Nasz synek na 90% ma Atopowe Zapalenie Skóry czyli AZS. Na szczęście nawet przy zaostrzeniu objawów nie ma tragedii, ale muszę trochę się w tym względzie dokształcić. I skonfrontować diagnozę. Choć większość objawów się zgadza. Na szczęście 90% osób wyrasta z tego po 5 roku życia.

niedziela, 12 lutego 2012

Życie w pędzie

Od początku lutego wróciłam na pełen etat w pracy. I już odczuwam to dość mocno. Doszło mi dużo nowych obowiązków. Na szczęście bardzo lubię swoją pracę i mam do niej stosowny dystans. 
W domu też mnóstwo się dzieje. Przez ostatni tydzień przychodziła do nas nowa niania Irenka. I została zaakceptowana przez Bączka. Byłam zaskoczona. Już drugiego dnia siedział u niani na kolanach i czytali książeczki. A w czwartek i w piątek zostali sam na sam. I było dobrze. Baaardzo się cieszę. Troszkę obawiałam się, że nie pójdzie tak gładko, ale przekonałam się, że mój synek jest bardzo otwartym dzieckiem. I ma poczucie bezpieczeństwa, wie, że mama zawsze wraca o określonej porze.
Teraz czeka nas tylko trochę zamieszania z lekarzami i z odbiorem samochodu. Może marzec będzie spokojniejszy. Dobrze, że mimo mrozu jest wspaniałe słońce. Spacer około pół kilometra do pracy pozwala mi naładować akumulatory i cieszyć się wspaniałymi zimowymi widokami 

niedziela, 5 lutego 2012

Sztywniak

Zgodnie z tradycją w porach zimnych dopada mnie irytująca sztywność stawów w noga i rękach. Ręce są bardziej dokuczliwe, bo trudno złapać cokolwiek sztywnymi palcami. Więc choć naprawdę pogoda za oknem cudna, świeci słońce, śnieg skrzy się, a niebo całkiem bez chmur, to z niecierpliwością oczekuję wiosny.

Bączek staje się coraz bardziej rozmowny. Powtarza wyrazy, czasem po swojemu, czasem po polsku :)). Myślę, że na wiosnę będziemy mieć w domu małego gadułę. Muszę kończyć, bo odgłosy z dziecinnego pokoju zwiastują koniec drzemki.I oczywiście koniec ciszy w domu.

czwartek, 2 lutego 2012

Nowy miesiąc - nowe wyzwania

Luty zgodnie z przewidywaniami przyniósł wyzwanie już na początku miesiąca. Moja mama się rozchorowała i musimy sobie sami radzić z opieką nad Bączkiem. Na szczęście Sławek może się ni opiekować przez 2 dni, ale i tak musiałam wziąć wolne. A to przy czteroosobowej obsadzie i mrozie, który kasuje akumulatory jest nie lada wyzwaniem. Od poniedziałku przychodzi do nas niania na okres próbny. Zobaczymy czy ta opcja wypali.

Bączek ostatnio rozśmieszył mnie do łez dwiema rzeczami. Dziś wieczorem próbował chodzić w moich kapciach. Wyglądało to genialnie, niestety nie udało się tego nagrać. Wielka szkoda!!!!. A druga rzecz: Bączek oglądał uważnie swoją jeżdżącą kaczkę, dwa razy zaglądał pod spód i oświadczył stanowczo: nie ma. Siusiaka oczywiście. Tekst i mina przy oglądaniu kaczki bezcenna.

A ja powoli ogarniam się, mimo zesztywniałych co ranek stawów, znajduję przyjemność w zajmowaniu się małym i w ogarnianiu domu. Ale już nie chciałabym rezygnować z pracy. Taka odskocznia od domu i dziecka bardzo dobrze mi robi. Niestety w pracy przybywa mi obowiązków. Zanim wszystko tam ogarnę, minie sporo czasu. Na szczęście przynajmniej problem siarczystych mrozów mnie nie dotyczy. Do pracy mam 20 min. piechotą, więc choć padł mi akumulator, to do pracy i tak sobie dotrę.