wtorek, 27 października 2015

Już po...

Jesteśmy już po zabiegu usunięcia migdałka u Starszaka. Dochodzi do siebie, wczoraj dał nam popalić. Myślę, że wiązało się to z narkozą i stresem przed zabiegiem. Dziś było o wiele lepiej. Na razie na tym się skupiam.

piątek, 23 października 2015

Bardzo dobra wiadomość

Wczoraj byliśmy nareszcie na bardzo długo wyczekiwanej konsultacji u kardiologa ze Starszakiem. I po niej mam bardzo dobrą wiadomość. Starszak miał w echu serca, robionym zresztą przez świetnego specjalistę, że ma śladowo drożny przewód tętniczy. Doktor Mądry zalecał konsultację u kardiologa, w celu rozważenia zamknięcia go. Ponieważ na wizytę państwową mieliśmy szansę dopiero po Nowym Roku wybraliśmy Lux Med. Doczekaliśmy się naszej wizyty i po konsultacji z doktor, która pracuje na oddziale kardiologii na Litewskiej mamy same dobre wiadomości. Rzeczywiście jest "przeciek" pomiędzy tętnicą płucna i aortą, ale jest on tak mały, że nie wpływa w żaden istotny sposób na organizm A. Serce jest w normie, żadnych patologicznych powiększeń, EKG jest w normie, ciśnienie też. Zabiegu w takim wypadku nie ma więc po co robić. Mamy wykonać ponowne echo serca za pół roku i nie mamy żadnych kardiologicznych przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego przy operacji migdałka. 
Dla nas do doskonała wiadomość. Perspektywa zabiegu u Starszaka, w końcu inwazyjnego, nawet jeśli bez otwierania klatki piersiowej, wcale mnie nie zachwycała. Jak trzeba to trzeba, ale jako weteranka pobytów w szpitalu z Młodszym cieszę się, że tym razem mamy tylko trzymać rękę na pulsie. Kontrolne echo serca to luz.
Poza tym wykluczyliśmy jedną możliwą przyczynę długo utrzymującego się u A kaszlu. Możemy się więc skupić na możliwych przyczynach z układu oddechowego.  
To bardzo, bardzo, bardzo dobra wiadomość na weekend.

poniedziałek, 19 października 2015

Cierpliwość potrzebna od zaraz

I to w bardzo dużych ilościach. Nie jestem przyzwyczajona do stałego przebywania z moją ukochaną dwójeczką w domu. A tu już dwa tygodnie uziemienia minęły i jeszcze trzy przed nami.

Po pierwsze cierpliwości potrzebujemy dla Starszaka:
Jego zabieg usunięcia trzeciego migdałka przesunął się o tydzień. Musimy jeszcze zrobić konsultację u kardiologa. Przesunięcie zabiegu oznacza, po pierwsze odroczenie powrotu do przedszkola, po drugie większość dni spędzonych w domu, bo do zabiegu ma być zdrowy. A pogoda za oknem jest, jaka jest.

Po drugie cierpliwości potrzebujemy dla Młodszego:
- Wychodząca ostatnia piątka górna skutecznie i drastycznie pogorszyła jego samopoczucie. Ostatnio jest albo płaczliwy i rozdrażniony, albo krzyczący wniebogłosy. 
- Trudno mu się też pogodzić z przymusowym zamknięciem w domu ze względu na zdrowie brata. 
- Humoru nie poprawia mu katar, który z zatykającego nos przeszedł w wyciekający z nosa.

Po trzecie cierpliwości potrzebujemy dla męża:
- Jakoś ostatnio w pracy ma niełatwo. Roboty mnóstwo a ludzi do roboty za mało. 
- Naprawa klimatyzacji w służbowym samochodzie ciągnie się z przerwami od początku sierpnia. 
- Inne sprawy dotyczące telefonu i internetu biegną równie ślamazarnie. 

Po czwarte cierpliwości potrzebujemy dla mnie:
 - Humory Starszaka i konieczność zapewnienia jakiś domowych atrakcji, prowadzenie "zerówkowej edukacji domowej"i rozdzielanie z rozdrażnionym Młodszym jest wyzwaniem numer jeden.
- Trudno przewidywalny humor Młodszego, konieczność zapewnienia jemu zajęć oraz rozdzielanie go ze Starszym bratem to dla mnie wyzwanie numer dwa. 
- Do tego temat odpieluchowania T jakby się zawiesił. Tzn. siusiu zazwyczaj trafia do toalety, ale kupa niezmiennie ląduje w majtkach. Chwilowo nie mam na to żadnego sensownego pomysłu.
- Ogarnianie logistyczne wizyt lekarskich chłopaków, rehabilitacji i logopedy T, ćwiczeń domowych A i T, ćwiczeń SI A, ćwiczeń logopedycznych A, i innych wypraw bywa uciążliwe. Na szczęście mogę liczyć na nieocenioną pomoc mojej Mamy.
- O takich oczywistościach jak cierpliwość i także czas na ogarnianie domu, zakupy, pranie, prasowanie, gotowanie, rachunki itp. w ogóle nie mówię, bo nie ma o czym. Teraz to po prostu moja praca - praca w domu. Do tego ogarniam powoli bałagan w garderobie, który skutecznie utrudnia wchodzenie do pomieszczenia, załatwiam serwis pieca w starym domu, zaczynam też przygotowania do zmian w pokoju chłopaków.

Żeby więc ułatwić sobie życie i bardziej zapełnić mój czas, dorzuciłam jeszcze jeden "drobiazg" do mojego grafiku tygodniowego. Nie na darmo mówi się, że jeśli masz za mało czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie. Od poniedziałku zaczynam więc, razem z Rodzicami z przedszkola Starszaka, próby do przedstawienia na przedszkolny kiermasz świąteczny przed Bożym Narodzeniem. Z pewnością będzie ciekawie. Nasze ostatnie przedstawienie z okazji Dnia Dziecka wywarło na przedszkolakach i Ciociach ogromnie wrażenie. Oby to zajęcie pomogło mi wrócić do równowagi ducha i pomogło odkryć nowe pokłady cierpliwości.


sobota, 10 października 2015

Edukacja trochę domowa

Pisałam już, że mamy operację trzeciego migdałka u Starszaka. Na zabieg musi być względnie zdrowy. Niestety w międzyczasie A coś załapał w przedszkolu, więc mam w domu dwa szalone smyki. Starszak mam nadzieję wyzdrowieje, bo operacja już 19.10. Po zabiegu musi być w domu przez dwa tygodnie, żeby się wszystko wygoiło. A to oznacza, że przez miesiąc nie będzie w zerówce. Żeby nie był miesiąc w plecy, od poniedziałku zaczynamy "zerówkową edukację domową". Wypożyczyliśmy z przedszkola książki, z którymi A pracuje. Przerabiają teraz głównie tematy jesienne, będzie więc ciekawie, ponieważ mamy też przerabiać angielski.

Temat edukacji już kilka razy przeszedł mi przez głowę. To co prezentują obecnie szkoły w Polsce, przynajmniej państwowe, niezupełnie mi odpowiada. Chodzi mi przede wszystkim o to, że szkoła nie uczy ani samodzielnego myślenia, ani samodzielnej pracy, ani pracy w zespole. Po takim sposobie edukacji trudno odnaleźć się w pracy, gdzie nikt nie wymaga wiedzy od - do. Pracownik ma nie tylko mieć wiedzę, ale przede wszystkim musi umieć jej używać, myśleć, pracować samodzielnie i współpracować z kolegami. Nie wiem, czy na prywatną szkołę dla dwóch smyków będzie nas stać. Poza tym prywatna szkoła wcale nie gwarantuje lepszego sposobu nauczania. Wychodzi na to, że sensownego używania wiedzy, nadrabiania braków, pracy samodzielnej i w zespole musimy nauczyć chłopaków w domu. Chcąc więc czy nie jakiś fragment edukacji trochę domowej będę mieć przynajmniej do matury.  

sobota, 3 października 2015

Pierwszy tydzień zawirowań

Dzieje się, oj dzieje...

Byliśmy w końcu na badaniach laryngologicznych ze Starszakiem. Tomografia pokazała nam "wspaniale" przerośnięty trzeci migdał. A to w połączeniu z ciągłym zatkaniem nosa, pojawiającym się kaszlem i pochrapywaniem przekonało naszą Laryngolog do radykalnych posunięć. Mamy kwalifikacje do usunięcia trzeciego migdałka. Może zabrzmi to dziwnie, ale się cieszę na ten zabieg, bo chorowanie A daje w kość i nam, i jemu. Na potwierdzenie - po tygodniu chodzenia do przedszkola A w piątek miał stan podgorączkowy i porządny kaszel, dziś dołączył wielki katar. Sezon na choroby uznaję za rozpoczęty na dobre :))))

Byliśmy też ze Starszakiem na ponownej diagnozie Integracji Sensorycznej. Po miesiącu czekania na odpowiedź nasza poprzednia terapeutka w końcu stwierdziła, że ona teraz nie ma dla nas czasu, więc poszukaliśmy innego miejsca. Znaleźliśmy coś, w miarę blisko domu i przedszkola. Poszliśmy na pierwszą część diagnozy w czwartek. Było w porządku, pani nawiązała z A kontakt, A współpracował, aż pani była zaskoczona. Wyszła nam już po pierwszym spotkaniu duża potrzeba silnego docisku, więc mamy powrót kołderki obciążeniowej do spania. Umówiliśmy się na wtorek na kontynuację diagnozy. A żeby nie było za dobrze, gabinet w międzyczasie się przenosi z Ursynowa na Mokotów. Według pani z sekretariatu to "tylko 20 minut jazdy samochodem". Zapomniała tylko o tym, że Dolinka Służewiecka w ciągu tygodnia jest słabo przejezdna, a w godzinach szczytu nieprzejezdna, a już na pewno nie w 20 minut. Ale co tam, w końcu mam niezawodną nawigację.

U Młodszego też zmiany, zmiany, zmiany.
W środę pozbyliśmy się na dobre opatrunku z lewej rączki. Na początku nie bardzo wiedział, co z nią robić, ale wystarczył dwa dni, żeby "oswoić" rączkę. A dwie wolne rączki to pełna wolność we wspinaczce, szaleństwach na rowerku biegowym, w kąpieli, w budowaniu z klocków, w jedzeniu. Słowem "hulaj dusza"...
Gdyby tylko zechciał sikać głównie do toalety i zmienić sposób komunikacji z piskojęku na polski byłoby fantastycznie. Ale wtedy byłoby nam nudno i za łatwo:))))
Z Młodym chodzimy też do logopedy i powoli pojawia się zaginione "K" np kiełbasa, ale kot to nadal tot. Cóż, uzbrajamy się w cierpliwość i ćwiczymy. Może tot przemieni się w kota :)))

Kończę, bo z garderoby łypie na mnie groźnie sterta ubrań do prasowania - jak to po wyjeździe. Tydzień zszedł mi na wizytach lekarskich, ćwiczeniach, rehabilitacjach oraz wstawianiu, rozwieszaniu i zdejmowaniu kolejnych partii ubrań. Teraz tylko poprasować i z głowy do poniedziałku, góra wtorku.... I odnowa: wstawiamy pranie, rozwieszamy pranie, zdejmujemy pranie, prasujemy ubrania, chowamy do szafy, wstawiamy pranie...