poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Aaaaaa kiedy koniec

Mieliśmy dziś wychodzić do domu. Niestety jak zwykle coś się musiało sfilcować. Dziś mieliśmy badania. Okazało się, że wynik jest trochę zawyżony. I powstał dylemat: wyjść czy zostać.
Z jednej strony marzę o powrocie do domu, naszego warszawskiego domu. Czuję się tu jak w klatce. I coraz bardziej tęsknię za Andrzejkiem.
Z drugiej strony perspektywa szukania lekarza, który to ogarnie w razie pogorszenia, doustnego antybiotyku, biegunki, wymiotów..... Jakoś wcale mnie  to nie pociąga.
Zostajemy więc. Mam nadzieję, że tylko do jutra. 
Trzymajcie kciuki za nasze wyjście wkrótce!

piątek, 24 sierpnia 2018

Sierpień

Sierpień to przede wszystkim wakacje u Dziadków Grabowskich. Czyli: czas spędzany na podwórku, późne wstawanie i smakołyki robione przez Babcię.

Tym razem w zabawach podwórkowych prym wiodą lekkoatletyka i piłka nożna. 
Piłka to miłość dawna, dobrze ugruntowana. A skąd ta lekkoatletyka? Inspiracją były mistrzostwa Europy. Podwórko zatem oglądało zawody w skoku w dal, rzucie oszczepem i biegach na czas.

W weekend był wypad na basen. Byliśmy tam niemal sami. Starszak przepłynął całą długość basenu. Młodszy pływał intensywnie bez rękawków.
Od początku przyjazdu do Dziadków chłopcy dużo rysują. Rozsmakowali się w tworzeniu bitew morskich i lądowych. Ich rysunki są coraz bardziej szczegółowe, kolorowe. A opisy to całe historie. Obaj tworzą światy, postacie, coś zupełnie swojego.

Na koniec sierpnia mieliśmy plany, ale trochę się pokomplikowało i dopiero w poniedziałek dowiem się co dalej.

czwartek, 23 sierpnia 2018

Ostatnie dni wakacji

Mieliśmy trochę inne plany na ostatni weekend wakacji. Miał być weekend w Toruniu, festiwal światła i inne atrakcje. Ale jak to przy dzieciach bywa, plany musiały ulec zmianie.
Córka znajomych jest chora, na antybiotykiu. My zaliczamy szpital. Młodszy miał zapalenie wyrostka robaczkowego. Więc wczoraj w trybie pilnym jechaliśmy do Białegostoku. Na szczęście Ciocia i Babcia zareagowały szybko i wczoraj w nocy T miał zabieg.
Dziś czuje się zdecydowanie lepiej, choć odsypia stres i ból. A ja najchętniej poszłabym spać razem nim

sobota, 11 sierpnia 2018

Lipcowe lenistwo

Lipiec właściwie dzielił się na oczekiwanie na urlop i sam urlop.

Oczekiwanie przeplatane przedszkolnym dyżurem Młodszego i letnimi półkoloniami Starszego.
W tym roku przedszkolaki miały projekt Łąka. Były prace plastyczne, wycieczki i spotkania z ciekawymi ludźmi. Oprócz tego szaleństwo z kolegami i koleżankami. Dominowała piłka nożna, w końcu były mistrzostwa świata. Emocje ogromne, mecze rozgrywane z pasją i zaangażowaniem.

Starszy testował nową formę spędzania czasu w lato. Na wyjazd jakoś nie mógł się zdecydować. Za to półkolonie z piłką nożną okazały się strzałem w dziesiątkę. Niezbyt daleko od domu. Po drodze do pracy Męża. Dużo piłki, ale też inne aktywności ruchowe, nowi koledzy.

Aż wreszcie nadszedł......, wyczekiwany........, wytęskniony...... wyjazd do Turcji.
Mogę go opisać właściwie w kilku słowach.
Błogie lenistwo, pływanie w basenie, szaleństwo podwodne (oswajanie masek i fajek), zwariowane zjeżdżalnie, przepyszne jedzenie, ciepło i pełen luz. Pierwszego dnia opracowaliśmy plan dnia i później trzymaliśmy się go.  Bardzo potrzebowałam właśnie takiego wypoczynku. Już po powrocie do Polski zauważyłam, jak bardzo zwolniłam. A jednocześnie potrafię zrobić więcej niż przed urlopem.

Po powrocie przez tydzień dziećmi opiekowała się moja mama. A ja w pracy czułam się, jakbym spadła z księżyca. 
Teraz, po dwóch tygodniach, jakoś się odnalazłam. Ale to niebywałe, jak bardzo można zostawić za sobą sprawy służbowe i tak po prostu wypoczywać.