sobota, 31 lipca 2021

Wyjeżdżamy !!!!

Tydzień temu chłopcy wrócili z obozu.
Wybawieni, zadowoleni, trochę stęsknieni za rodzicami. Zostaliśmy wyściskani za wszystkie czasy :))
Młodszy dzwonił niemal codziennie (opiekunowie dają taką możliwość). Opowiadał o atrakcjach i zajęciach. O tęsknocie nie było nic.
Starszy nie zadzwonił ani razu. 

Przez tydzień chłopcy odpoczywali, bawili się w domu, grali w piłkę, byliśmy na rowerach.
A dziś wielkie pakowanie, ogarnianie domu i wyruszamy. Przed nami 1700 km i ciepły Adriatyk, maleńkie plaże, spokojne zatoczki, mnóstwo ryb i innych zwierząt do podglądania. 
Takie leniwe wakacje. Leniwe, bo choć intensywnie się bawimy, pływamy czy gramy w piłkę, to głowa wypoczywa.

Wrócę za dwa tygodnie.


czwartek, 8 lipca 2021

Młodszy wrócił

Młodszy wrócił!!! 
Stęskniony za Rodzicami i Bratem, z raną przez całą kostkę ("Ty naprawisz moją nóżkę mamusiu, Ty wszystko umiesz":)) ), dumny jak paw i bardzo zadowolony. 
Od trenera usłyszałam, że Młody był bardzo dzielny i bardzo samodzielny. Świetnie sobie poradził. 
Jesteśmy dumni, bo pracował cały rok na tę samodzielność. I mu się udało. 


niedziela, 4 lipca 2021

Wakacje

Wakacje, wyczekane, wytęsknione..... No dobra w tym roku może trochę mniej wyczekane, w końcu niektórzy chodzili do szkoły tylko trzy miesiące na dziesięć ;)

Nasze wakacje zaczęły się trochę nietypowo, bo już tydzień wcześniej. Przynajmniej dla Młodszego. Zatkało go, dosłownie. Takiego zaostrzenia alergii się nie spodziewaliśmy. Nos zatkany, obrzęk widoczny dla mnie gołym okiem, pocieranie oczu, suchy, napadowy kaszel, słowem same "przyjemności". A tu w sobotę wyjazd na obóz. Pierwszy w życiu samodzielny wyjazd stanął pod znakiem zapytania! 

Na szczęście my już zaprawieni w bojach z alergią jesteśmy. Wyciągnęliśmy nasz stary, dobry inhalator, włączyliśmy wszystkie dostępne leki z wziewnymi (o których już zapomnieliśmy) włącznie, toaleta nosa do znudzenia, obfite pojenie, łaskotanie (świetnie uaktywnia odksztuszanie - sprawdzony patent dla tych, którzy nie umieją lub boją się oklepać dziecko). Efekt - w piątek Młodszy na zakończeniu roku pojawił się w zupełnie dobrej formie, potwierdzonej wcześniejszą kontrolą lekarską. Można było swobodnie świętować zakończenie klasy pierwszej i promocję do klasy drugiej.

Świętowanie było niespieszne i obfite. Lody z Mamą (to Młodszy) i kolegami (to Starszy), wspólny pyszny obiad i oczywiście deser (bez deseru świętowanie się nie liczy;) ). Mąż wziął sobie wolny dzień, więc uniknęłam nerwowego biegania z jednego zakończenia roku na drugie. Było spokojnie i bez pośpiechu. 
Po obiedzie zabraliśmy się za pakowanie. Wszak następnego dnia Młodszy wyjeżdżał na obóz. 
Na szczęście mamy pewną wprawę w pakowaniu. Lubimy dłuższe i krótsze wyjazdy. Dość często jeździmy do Dziadków Grabowskich. Ale ten wyjazd różnił się tym, że Młody będzie sam. A skoro będzie sobie musiał radzić sam, uznaliśmy, że trzeba wybrać taki system, który mu to ułatwi. Wybraliśmy system - zestaw na każdy dzień. Taki komplet zawiera bieliznę skarpetki, spodenki i t-shirt. Do tego dodatkowy zestaw awaryjny oraz kilka par długich spodni, bluzy, kurtka na deszcz i inne niezbędne rzeczy. Młodszy spakował się właściwie sam. Oczywiście korzystał z listy i z moich podpowiedzi, ale sam wybierał rzeczy i sam układał je w walizce.
A w sobotę, w sobotę wyruszył na swój pierwszy obóz z entuzjazmem i radością. Od soboty podglądamy go na facebooku i widzimy, że świetnie się bawi. Ma kolegów, próbuje różnych aktywności, daje radę z samodzielnością.

Czy tęsknię? Pewnie, że tak. Nasz domowy trajkotek wyjechał. Nie ma komu tworzyć fantastycznych opowieści na poczekaniu. Nikt nie śpiewa i nie robi żarcików. 
Starszy też tęskni. Bo nie ma z kim się bawić. Na szczęście ostatni tydzień spędził na piłkarskich półkoloniach, więc się nie nudził. A i na tęsknotę czasu nie było wiele. Wracał z zajęć wypompowany choć szczęśliwy. Ale już niedługo, już we wtorek Młodszy wraca. Wróci normalny hałas i zamieszanie.

Przy okazji wyjazdu Młodszego na pierwszy samodzielny obóz spotkałam się z dużym zaskoczeniem, że go na ten obóz puszczam. Co z kolei bardzo zaskoczyło mnie. 
Tak serio to właściwie dlaczego miałabym powiedzieć nie?
Bo za mały? A od kiedy to wiek jest głównym kryterium wyjazdu na obóz? W końcu Młodszy chodzi do szkoły podstawowej, nie jest przedszkolakiem.
Bo się boję? Hm... Wcale się nie bałam. Owszem, zastanawiałam się jak Młodszy sobie poradzi całkiem sam - znał tylko dwóch opiekunów, z dzieci nie znał nikogo. Ale nawet, gdybym się bała, to byłby mój strach, nie jego. 
Bo a co jeśli coś się stanie? Coś może stać się też we własnym domu lub u Dziadków (już jedne wakacje u Dziadków zakończyliśmy operacją wyrostka). Nie ma reguły.
Oczywiście bardzo ułatwił mi decyzję o wysłaniu Młodszego na obóz fakt, że znam obu trenerów i że budzą oni moje zaufanie. Pewnie gdyby jechał z zupełnie obcymi opiekunami, byłoby trudniej.
A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że to Młodszy na obóz nalegał. Wcale go specjalnie nie zachęcaliśmy. Jak już się zdecydował dopilnowaliśmy tylko formalności, pomogliśmy w spakowaniu i stale utwierdzaliśmy go w przekonaniu, że jest gotowy na samodzielny wyjazd. Rozmawialiśmy o tęsknocie za domem i o tym, że my też będziemy tęsknić. Jesteśmy dumni z Młodszego. Pisklak wyfrunął z gniazda na pierwszy samodzielny lot. Krótki i z powrotem do domu ale samodzielny :))