niedziela, 30 czerwca 2013

Katastrofy wieczornej ciąg dalszy

Dziś miało być o szalonej wyprawie na plac zabaw i do kościoła. O fajnym poranku i popołudniu. Miało być... Ale nie będzie. Bo dzień zakończył wrzask, który chwilowo odebrał mi chęć pisania, wrzask zakończony histerią i jąkaniem z nerwów. Wrzask, który wyzwolił we mnie głęboką niechęć do przytulenia mojego synka. Wiem, że jest mu to potrzebne, ale moje psychiczne zmęczenie powoli dosięga granic. Nie umiem przytulić go z miłością, bo wciąż słyszę histeryczny wrzask, bo widzę mojego synka nakręconego i za grubą granicą. Nie umiem do niego dotrzeć. I nie wiem już czy chcę dalej próbować. Nie wiem jak w małym wrzaskunie odnaleźć swojego synka....

czwartek, 27 czerwca 2013

Wieczorna katastrofa

Poddaję się. Wyczerpaliśmy  z mężem chyba wszystkie pomysły na to jak uczynić kąpiel Starszaka przyjemnością a nie katastrofą. Ale nic nie działa. Wieczorne wrzaski to norma. W jakiej formie by nie był i tak kąpiel kończy się a najczęściej zaczyna i kończy się wrzaskiem. Czasem marzę o tym by uciec na koniec świata i nie słyszeć zawodzenia mojego syna. Może ktoś ma jakiś pomysł na poprawienie sytuacji? Jak sobie radzicie z kąpaniem?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Weekend

Ostatni weekend był naprawdę intensywny. W piątek Andrzejek obchodził swoje trzecie urodziny. Impreza została przełożona na niedzielę, ale przygotowania rozpoczęliśmy w piątek po południu pieczeniem szarlotki. Piekliśmy w trójkę ja, Andrzejek i nasza nieoceniona niania. Ciasto wyszło wspaniałe. W sobotę wstaliśmy wcześnie, chłopaki budzą się teraz około 5.30-6.00 i od samego rana się działo. Najpierw odebraliśmy tort urodzinowy naszego starszego synka Andrzejka. Tort był specjalny - w kształcie samochodu. Zamówiony wedle wskazówek Jubilata. Bardzo się spodobał. Przy okazji kupiliśmy też pieczywo. W tym samym czasie w domu tata zajmował się Tadziem, a pan hydraulik reanimował naszą pompę od hydroforu. Na szczęście udało mu się. Inaczej groziła nam utrata dostępu do wody i kupno nowej pompy. Potem wybraliśmy się całą  ekipą do mojego ginekologa na wizytę kontrolną. Sama osobiście zapakowałam potrzebne rzeczy i drugie śniadanie do plecaka, który wręczyłam mojemu mężowi. Potem zapakowaliśmy się do samochodu i w drogę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce czekały nas dwie niespodzianki. Po pierwsze okazało się, że nasz plecak został na kanapie w domu. Przechodziłam przez pokój chyba ze cztery razy, ale tego nie zarejestrowałam. No i dla malucha mieliśmy dwie pieluch tetrowe, parę zabawek i nic więcej. Ruszyliśmy poszukać apteki, żeby zaopatrzyć się w pampersy i wilgotne chustki i trzymaliśmy kciuki, żeby Tadzio nie narobił do pieluchy po pachy. Na szczęście to nas ominęło. Drugą niespodzianką była moja pomyłka w godzinie wizyty, przyjechaliśmy o 30 min za wcześnie. Po wizycie pojechaliśmy kupić dzwonek i koszyczek do Andrzejkowego rowerka (w ramach prezentu urodzinowego). Młodzież większość czasu przespała w samochodzie. Po powrocie do domu i obiedzie tata został odkurzyć domu i odebrać zakupy internetowe, a my w trójkę ruszyliśmy do parku na długi i urozmaicony spacer. Była jazda rowerkiem, puszczanie baniek, zabawa na pajęczynie i zjeżdżalni. Bardzo przyjemne półtorej godziny. Potem wróciliśmy do domu, położyliśmy spać Tadziula i powierzyliśmy opiekę nad A i T naszej niani, a sami uciekliśmy na rocznicową kolację. Było miło, choć rozmowę zdominowały tematy nieromantyczne tylko bardzo powszednie. Ale to był nasz pierwszy wspólny wypad od narodzin Tadzia. A w niedzielę rano pojechaliśmy do kościoła na 8.30 w burzę, a potem Andrzej z tatą szaleli po kałużach, a ja położyłam Tadziula na drzemkę i rozpoczęłam przygotowania do urodzin. Ale o tym będzie osobny post.

środa, 19 czerwca 2013

Przegląd

Bardzo długo nie pisałam. Czerwiec jest dla nas miesiącem bardzo intensywnym. Dzień Dziecka, potem festyn w naszej miejscowości, dalej urodziny mojej Babci, nasza rocznica ślubu i wreszcie urodziny Starszaka. Dzień Dziecka przebiegł nam miło i spokojnie. Festyn był świetny. Andrzejek miał szansę obejrzeć prawdziwy wóz strażacki i trzymać sikawkę.  Potem szalał na gumowych zjeżdżalniach i oglądał stare samochody. A w piątek Andrzej skończy 3 lata. Stanie się już "poważnym" przedszkolakiem. W związku z tym urodziny dla rodziny będą w niedzielę. A w sobotę wiczorem uciekamy z domu tylko we dwójkę świętować naszą 7 rocznicę ślubu. Spraw do załatwienia mam mnóstwo.
A tu niespodzianka. Mój organizm zaczyna się psuć. Nie dość, że padam na twarz i bez kawy trudno mi do trwać do wieczora, to jeszcze kilka innych rzeczy też wysiadło. Pora więc na "gruntowny przegląd mamy". Trochę się zastanawiam jak mam zmieścić wizyty moje, synów i jeszcze przygotować urodziny, ale wyjścia nie mam. Jeśli mama wysiadzie na dobre to dopiero będą komplikacje. A o większym oddechu na razie mogę tylko pomarzyć. Chcemy kupić mieszkanie. Oglądanie na żywo zajmuje mnóstwo czasu. Potem jeszcze domowe sprawy i nie wiedzieć kiedy robi się północ. A maluchy o 5.30 są już gotowe do zabawy. I kiedy ja mam się wyspać i odpocząć?