niedziela, 12 marca 2017

Marcowe czekanie

Za oknem jak to w marcu. Raz słońce ale za to zimno, raz cieplej za to deszcz leje jak z cebra. A czasem i to, i to. 

Trudno dopasować ubranie do pogody. Są dni, gdy w kurtce zimowej jest już za ciepło. Powoli więc szperam w szafie w poszukiwaniu wiosennych kurtek, lżejszych czapek, apaszek. W sobotę uzupełniłam braki w obuwiu chłopaków. Ponieważ obaj noszą wkładki, szukam dość porządnych butów. I jak zwykle przeżywam szok przy płaceniu.  

Po półtora tygodnia w przedszkolu T złapał katar. Mamy przerwę w chodzeniu do przedszkola - znowu. Ale jest zasadnicza różnica w chorowaniu. Leki rozrzedzające wydzielinę, syrop wykrztuśny, sól fizjologiczna do nosa i powoli wychodzimy na prostą. Jutro jeszcze zostanie w domu, we wtorek pewnie też - w końcu w przedszkolu nikt nie będzie oczyszczał mu nosa przez kwadrans. Jednak dochodzi do siebie znacznie szybciej niż przed zabiegiem.  Teraz to taki typowy katar - leczony trwa tydzień, nieleczony siedem dni. 

Marzec upływa nam zatem na czekaniu. Na wiosnę, na ciepło, na Święta, na koniec infekcji i początek alergii....