sobota, 30 sierpnia 2014

"Niedoczas"

Nie było mnie na blogu prawie 2 miesiące. To kawał czasu. Przez ten czas sporo się wydarzyło:

A zmienił przedszkole. Przenieśliśmy go do przedszkola w stolicy, bo dojazdy do Bielawy, przy pracy w Warszawie wykończyłyby nas nerwowo i pożarłyby większość wieczornego czasu. Poza tym A nadal chodzi na SI, więc potrzebuje wcześniejszych powrotów do domu, czasu na relaks i wyciszenie. W nowym przedszkolu przeszedł adaptację i chyba w końcu się zaaklimatyzował, bo teraz nie che już wracać wcześniej do domu.

Ja zmieniłam pracę i wpadłam w tryb pracy w korpo, bo apteka sieciowa to trochę KORPO. Z dniem 31 lipca kończyło mi się wypowiedzenie w starej pracy. Dostałam propozycję pracy w aptece sieciowej. Po miesiącu pracy muszę przyznać, że niektóre rzeczy mocno mnie zaskakują, a niektóre mocno nie podobają, ale pożyjemy, zobaczymy. Dam sobie trochę czasu.

Wysypało mi się zdrowotnie prawie wszystko. Mam typowe objawy niedoczynności tarczycy: zasypiam na stojąco, włosy są jak pajęczyna, skóra sucha, kłopot z wagą. Pilnie szukam dobrego endokrynologa w stolicy, bo mam wrażenie, że utknęłam w martwym punkcie. Poza tym muszę kontrolować pracę wątroby i znaleźć wreszcie przyczynę bólu stawów.

Urządzanie naszego mieszkania trochę leży i kwiczy, brak czasu jest tu widoczny bardzo, bardzo. Ale są zmiany, przyszły już kanapa i fotele. Mamy wreszcie na czym siedzieć w salonie!!! Hip hip hurra!!! Zamówiłam też firanki, muszę je tylko odebrać i zawiesić. Pozostało dokupienie brakujących pólek, regału, akcesoriów kuchennych, wymiana rolet, kontrola okien i nawiewników itd..... Ale widać już światełko w tunelu.

Mamy już termin operacji T i ten temat absorbuje mnie najbardziej. 19 września mój malutki synek przejdzie pierwszą operację rozdzielenia paluszków u rączki. Planowane są co najmniej dwie. Ile ich będzie czas pokaże. Ciągle o tym myślę.... On jest jeszcze taki malutki.... Cóż trzeba wierzyć, że wszystko pójdzie dobrze...

Tak więc u nas dzieje się.