niedziela, 26 września 2021

Wrzesień i jego pogodowe szaleństwo

Muszę przyznać, że wrzesień mocno mnie zaskoczył.
Pierwsza połowa była słoneczna i dość ciepła. Spacerowaliśmy w krótkim rękawie. Bluzy i kurtki wisiały w przedpokoju raczej na wszelki wypadek. 

Początek września uczciliśmy wycieczką rowerową do Konstancina. 
Było fantastycznie. Jeszcze zielono, choć to zupełnie inny odcień zieleni niż latem. Gdzieniegdzie pierwsze, nieśmiałe kolorowe liście. Słońce przesiane przez gałęzie drzew, miękkie, delikatne światło. 

Potem nadciągnęła jesień deszczowa, chłodna i mokra. 
W taką nieprzyjazna pogodę obchodziliśmy rocznicę I Komunii Starszaka. Cieszyłam się w duchu, że choć nie pada i że mamy granatowy sweter. Inaczej Starszy zamieniłby się w lodowy sopel. 

Na szczęście pogoda w końcu przypomniała sobie, że jest coś takiego, jak złota jesień i za oknem coraz bardziej kolorowo. 
Wczoraj pojechaliśmy do Lasu Młocińskiego. Przez dwie godziny łaziliśmy sobie, oddychaliśmy zapachem sosen i słuchaliśmy ciszy.....  i naszych synów oczywiście. Bardzo lubię ten las. Jest w nim cisza, mało ludzi i duży teren do zabawy. 
A dziś w krótkim rękawie wygrzewałam się na ławce, a chłopaki grali w piłkę. 

I czy ten wrzesień nie jest zupełnie szalony???