piątek, 21 grudnia 2012

Boże Narodzenie

Dziś ubraliśmy choinkę. Mimo, że TAAAKA DUUUŻA, to własnoręcznie wykonanych ozdób wystarczyło. Wygląda naprawdę wspaniale. Jutro wyjeżdżamy do dziadków. Więc już dziś wszystkim czytelnikom boga życzymy CIEPŁYCH, RADOSNYCH I RODZINNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Narzekanie

Dziś sobie ponarzekam. Nie było mnie ponad miesiąc, bo albo A. chory, albo mąż chory, albo ja leżąca. I tak w kółko. Imieniny Bączka minęły prawie spokojnie. Prawie, bo tylko część gości przyjechała. Reszta miała pilne sprawy. I może nie zirytowałoby mnie to zbyt mocno, gdyby nie to, że musieliśmy sami zadzwonić, żeby się dowiedzieć, że jednak nie przyjadą. No do licha, oni chyba też mają telefon. A potem tekst, "to może uda nam się w następny weekend". Ja na to, że to może spotkamy się już w święta, bo został tylko jeden weekend. I się zaczęło: A dlaczego przyjeżdżacie dopiero w sobotę popołudniu? A dlaczego zostaniecie tylko do wtorku? A nie możecie dłużej? Itp. A ja chcę się spotkać też z moimi rodzicami z okazji Świąt, a nie po Świętach. A poza tym to jestem w ósmym miesiącu ciąży i dość często po prostu chce mi się poleżeć w spokoju, nie odpowiadać na litanię pytań, nie słuchać rad na temat wychowania mojego synka, nie słuchać narzekań i jęków. I perspektywa 3-godzinnej podróży samochodem (przy dobry wiatrach) jakoś mnie nie kręci. Tyle o rodzince.
Wczoraj byłam na wigilii "pracowej". Miło było się spotkać z koleżankami i kolegami. Ale musiała być "wisienka na torcie" czyli komentarz mojej szefowej:" Co zdrowa dziewczyna robi na zwolnieniu w ciąży? Nie nudzi się pani w domu?" Na to odpowiedziałam, że chętnie "wypożyczę" jej mojego 2,5 letniego synka, to może sama się "ponudzi" w domu. Wylądowałam na zwolnieniu wcześniej niż planowałam z powodu komplikacji ciążowych, a nie dlatego, że nie chciało mi się chodzić do pracy. Wcale nie lekkiej, bo stanie przez 7 godzin, kichanie i kasłanie pacjentów i przerwa na jedzenie z wielką łaską. Nie znoszę tych komentarzy i dlatego w pracy bywam tylko raz w miesiącu - oddać zwolnienie.
No to sobie ponarzekałam, a teraz idę gotować obiad i budzić Bączucha.