niedziela, 30 czerwca 2013

Katastrofy wieczornej ciąg dalszy

Dziś miało być o szalonej wyprawie na plac zabaw i do kościoła. O fajnym poranku i popołudniu. Miało być... Ale nie będzie. Bo dzień zakończył wrzask, który chwilowo odebrał mi chęć pisania, wrzask zakończony histerią i jąkaniem z nerwów. Wrzask, który wyzwolił we mnie głęboką niechęć do przytulenia mojego synka. Wiem, że jest mu to potrzebne, ale moje psychiczne zmęczenie powoli dosięga granic. Nie umiem przytulić go z miłością, bo wciąż słyszę histeryczny wrzask, bo widzę mojego synka nakręconego i za grubą granicą. Nie umiem do niego dotrzeć. I nie wiem już czy chcę dalej próbować. Nie wiem jak w małym wrzaskunie odnaleźć swojego synka....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz