czwartek, 2 lutego 2012

Nowy miesiąc - nowe wyzwania

Luty zgodnie z przewidywaniami przyniósł wyzwanie już na początku miesiąca. Moja mama się rozchorowała i musimy sobie sami radzić z opieką nad Bączkiem. Na szczęście Sławek może się ni opiekować przez 2 dni, ale i tak musiałam wziąć wolne. A to przy czteroosobowej obsadzie i mrozie, który kasuje akumulatory jest nie lada wyzwaniem. Od poniedziałku przychodzi do nas niania na okres próbny. Zobaczymy czy ta opcja wypali.

Bączek ostatnio rozśmieszył mnie do łez dwiema rzeczami. Dziś wieczorem próbował chodzić w moich kapciach. Wyglądało to genialnie, niestety nie udało się tego nagrać. Wielka szkoda!!!!. A druga rzecz: Bączek oglądał uważnie swoją jeżdżącą kaczkę, dwa razy zaglądał pod spód i oświadczył stanowczo: nie ma. Siusiaka oczywiście. Tekst i mina przy oglądaniu kaczki bezcenna.

A ja powoli ogarniam się, mimo zesztywniałych co ranek stawów, znajduję przyjemność w zajmowaniu się małym i w ogarnianiu domu. Ale już nie chciałabym rezygnować z pracy. Taka odskocznia od domu i dziecka bardzo dobrze mi robi. Niestety w pracy przybywa mi obowiązków. Zanim wszystko tam ogarnę, minie sporo czasu. Na szczęście przynajmniej problem siarczystych mrozów mnie nie dotyczy. Do pracy mam 20 min. piechotą, więc choć padł mi akumulator, to do pracy i tak sobie dotrę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz