poniedziałek, 4 lipca 2016

Szkoła, szkoła...... wybór jest niełatwy

Pisałam jakiś czas temu, że chcemy zapisać Starszego do szkoły publicznej. Ale pojawiły się wątpliwości, najpierw małe, potem coraz większe.

W ogóle ze szkołą podstawową dla Starszaka sprawa nie jest łatwa. Na samym początku po przeprowadzce i przebojach z pierwszym przedszkolem na Ursynowie myśleliśmy o szkole prywatnej, która powstawała przy przedszkolu, w którym ostatecznie znalazł się A. Potem trochę odstraszyły nas koszty czesnego i spora odległość od domu. Odległość mająca wpływ i na czas dojazdu, i na kolegów, którzy mieszkaliby daleko od nas.
Zaczęliśmy rozważać zapisanie A do szkoły publicznej. Najpierw myśleliśmy o rejonie, bo  tam się dostać najłatwiej. Nasza rejonowa podstawówka ma dużą zaletę. Jest w odległości 15 minut od domu piechotą i nie trzeba przechodzić przez żadną ulicę. W teorii od czwartej klasy Starszy mógłby chodzić i wracać sam. Miałby też blisko do koleżanek i kolegów. Jest jednak bardzo duże ale, które pojawiło się, gdy zrobiłam mały wywiad środowiskowy. Ta szkoła ma tragiczny wynik egzaminu z matematyki po szóstej klasie. Bo 60% uczniów którzy zdali matmę to według mnie katastrofa. I to wykluczyło tę szkołę z naszych rozważań. Pozostały dwie niezłe podstawówki publiczne niedaleko nas. Ale to już nie nasz rejon. Oczywiście można próbować dostać się do szkoły poza rejonem. Ale..... Dla pełnej rodziny, z przyzwoitym dochodem ..... graniczy to z cudem. Zwłaszcza, że chcieliśmy, jak wielu innych rodziców, zostawić A w zerówce. Szanse zerowe, chyba że weźmiemy rozwód :))

A potem, potem obejrzałam szkołę, najbliższą nam poza naszą rejonową. Jest blisko, ma dobre opinie i świetlica jest czynna do 18.00 - ewenement w podstawówce. I wiem na pewno, że nie widzę w niej mojego, nadwrażliwego słuchowo i drobnego synka. Planowanych jest siedem pierwszych klas być może nawet osiem, a dzieci w klasie może być 25 lub nawet więcej. Zniesiono bowiem limit uczniów w klasie. Już nawet nie pytałam ile będzie zerówek. Z jakąkolwiek dietą jest problem - ewentualnie dziecko może nie jeść obiadu. Kłopot w tym, że jeśli ja mam druga zmianę, to Starszy od 8.00 do 17.30 byłby bez ciepłego posiłku. Pomyśleliśmy sobie z mężem, że w takiej szkole i synek, i my będziemy się męczyć.
Rozmawiałam też z pedagogiem, zwracając uwagę na zaburzenia SI u Starszaka. Doradziła mi, żeby poczekać ze zmianą miejsca jeszcze rok, bo 6 lat to nie jest najlepszy czas na tak gruntowną zmianę.

Zdecydowaliśmy się więc zostawić Starszaka w zerówce, w szkole prywatnej. Szkoła i przedszkole, gdzie wcześniej chodził, tworzą wspólny kompleks budynków, boiska i placów zabaw. Obaj chłopcy będą w tym samym miejscu, co znacznie ułatwi nam, rodzicom życie :)) A oni nadal będą się widywać na placu zabaw, więc będą mogli się wspierać. Klasy są małe, z dietą nie ma problemu. A szkoła jest bardziej nastawiona na edukację niż na śrubowanie średniej.

Decyzja nie była łatwa. Będzie dość daleko od domu. Zanim chłopcy zaczną tam jeździć sami  minie jeszcze parę lat. Koledzy będą mieszkać dalej. I towarzystwo trochę bardziej "snobistyczno-elitarne", na szczęście zdarzają się normalni rodzice. Czesne nie jest niskie, ale za szkoła ma charakter podobny bardziej do edukacji domowej lub do szkoły Montessori. Mam nadzieję, że nie zgasi w A naturalnej chęci do zdobywania wiedzy, eksperymentów i poznawania świata.
I mimo wszystkich wątpliwości wiem, że na chwilę obecną to dobra decyzja. Dla nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz