sobota, 20 lutego 2016

Jak chorować to wspólnie

Na początku dziękuję Iwosi, i Rivulet  za kciuki i wsparcie - pomogło:)))

W środę miałam paskudny humor. Na szczęście kiedy się prześpię, następnego dnia humor wraca, wraca też energia do działania. A od czwartku się działo. Do chorującego od tygodnia A dołączył T.

W nocy ze środy na czwartek walczyliśmy z gorączką, potem pojechałam z nim na ostry dyżur, ale nic konkretnego się nie dowiedziałam. Ot wirusówka. Młodszy wyglądał na wyczerpanego, zasypiał co chwila, i ledwo widział na oczy. Z czwartku na piątek było jeszcze ciekawiej. Gorączkę w ryzach utrzymywały syropki podawane na zmianę co cztery godziny. Zatkany nos uniemożliwiał swobodne oddychanie i spokojny sen. Do tego Młodszy pił jak smok - doceniłam fakt, że na noc nosi jeszcze pieluszkę. Na toaletę w tym stanie by się nie nadawał. Spał oczywiście z nami. Nie chcieliśmy przeszkadzać A w odpoczynku. Wystarczy, że my słabo spaliśmy.
Wczoraj poszliśmy znowu do lekarza. A na kontrolę, bo lepiej się już czuje, choć nadal jeszcze kaszle. Odstawiliśmy inhalacje z Berodualu, utrzymujemy tylko inhalacje z soli fizjologicznej plus oklepywanie i ...... łaskotanie. Nic nie działa lepiej na zalegającą wydzielinę. Porządne łaskotki = głęboki oddech i kaszel bardzo, bardzo efektywny.
Natomiast T zaczął skarżyć się na gardło. Więc oprócz inhalacji dołączyliśmy Tantum Verde do gardła. I  co 8 h lek przeciwgorączkowy i przeciwzapalny.
Dzisiejsza noc była dla nas łaskawsza. Regularne podawanie Nurofenu Forte pozwoliło T przespać noc niemal spokojnie. Katar ma nadal, ale odzyskał energię.
Za to ja dołączyłam do gorączkującego teamu. Miałam gigantyczne dreszcze przez pół nocy. Obudziłam się spocona na wylot. A teraz walczę z bólem głowy, niezbyt skutecznie, bo nawet mimo silnych leków, gdzieś tam wciąż czuję, że ją mam.
Najgorsze jednak jest to, że Mąż wczoraj rano wybył na obowiązkowy wyjazd integracyjny na Mazury, więc wszystko na mojej obolałej głowie. Na szczęście dziś udało mu się zabrać z kimś do Warszawy i będzie w domu około 14.00. Zawsze to lepiej niż wieczorem. Bo ja generalnie nie lubię gotować. A gotowanie z gorączką i obolałą głową już zupełnie mi nie wychodzi. Poszłam więc po łatwiźnie i sięgnęłam po gotowy sos do ryżu i indyka. Mamy też jeszcze zupę, więc jakoś dziś przeżyjemy.

Zastanawiam się na ile te choroby chłopaków to wirusy, a na ile podłącza się alergia wziewna na..... u Młodszego nie wiadomo, u Starszego brzoza (chyba), trawy i bylica. No cóż poobserwujemy i zobaczymy. Przy okazji kłucia Młodszego poproszę o panel pokarmowy, bo coś ostatnio nie możemy dojść do ładu ze skórą na buzi.

Ze spraw dodatkowych od marca zaczynam pracę, tak jak chciałam, na pół etatu. Zastanawiam się jak ja pogodzę dom, rehabilitację T, terapię A i swoją i inne zajęcia z pracę zawodową. Z drugiej strony potrzebuję wyjść trochę do ludzi i choć przez cztery godziny dziennie mieć do czynienia z dorosłymi. Młodszy chodzi do przedszkola, Starszak do zerówki. Nie potrzebują już mamy w domu non stop. Poza tym umowę podpisałam na razie na dwa miesiące. Szef się przekona czy do nich pasuję, a ja się przekonam czy zgodnie z powiedzeniem: nie masz czasu znajdź sobie dodatkowe zajęcie., uda mi się zorganizować tak, żeby wszystko grało. Jeśli nie, nie mam napinki, najwyżej do pomysłu pracy wrócę później.

4 komentarze:

  1. A ja myślę, że to doskonały pomysł te pół etatu. Sama marzę o pracy w takim wymiarze godzin. Z jednej strony człowiek idzie do ludzi, ma zajęcie, swoje pieniądze, ale to nie jest te długie osiem godzin, które często odbijają się na zajęciach domowych. Trzymam kciuki, myślę, że się świetnie zorganizujesz.

    Ech, współczuję przebojów ze zdrowiem. Tym bardziej, kiedy polegnie mama, a taty jak na złość nie ma.
    Trzymajcie się ciepło, buziaki i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mama poległa tylko częściowo, na szczęście w niedzielę mogłam chwilę podrzemać, bo Mąż był na miejscu.
      Masz rację, pół etatu to dokładnie tyle, ile mogę teraz pracować. A podobno im więcej ma się zajęć, tym łatwiej się dobrze zorganizować. I ta możliwość porozmawiania z dorosłymi na "niedzieciowe" tematy bezcenna

      Usuń
  2. Bardzo fajnie. Jestem zwolenniczka wychodzenia do domu. Sama bede szukala czegos max na 3, 4 dni, bo teraz mam tak niereguralne godziny, ze wydaje mi sie, ze o wiele wiecej trace, niz zyskam.
    Duzo zdrowka dla calej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mama zmianę ranną i popołudniową, ale zdążam na czytanie bajek przed snem. I bardzo mi odpowiada, że to tylko 4 godziny, bo mam czas na inne sprawy i nie biegam z wywieszonym językiem

      Usuń