Przyroda nie przestaje mnie zadziwiać.
Rok temu kupiłam pelargonie. Mniej więcej o tej porze roku co teraz.
Zasadziłam do skrzynek, zakwitły pięknie. Cieszyły moje oczy i ozdabiały balkon do października. Potem zostawiłam je na balkonie na zimowanie, bo niestety nie mam piwnicy.I niespodzianka. Tylko jeden krzaczek z 6 nie przetrwał zimy. Pozostałe przetrwały, wypuściły nowe pędy i..... kwitną na przekór wszystkiemu. W końcu jest wiosna.
Cudownie, u mnie tak niezapominajki w skrzynce zostawionej na zimę na zewnątrz, zakwitly. To pokazuje jaka zimę mielismy haha.
OdpowiedzUsuńCudowne oderwanie od dzisiejszej rzeczywistości. Ja próbuję taki post napisać juz ktorys z kolei i mi nie wychodzi ;)
Fakt, zima była słaba, ale też trzy piętra na ziemią i zaciszne patio robi swoje.
UsuńAle i tak to fajna niespodzianka.
Kochana, moja skrzynka stała na oknie parteru i to od zachodu gdzie najmocniej wieje ;)
UsuńNo no, moje za to kwitły niemal do grudnia.
UsuńPotem zostawiłam je w spokoju,a w marcu trochę przycięłam. I od października do marca ich nie podlewałam.
Wspaniale! :)
OdpowiedzUsuńA ja na jesien wkopalam dwie chryzantemy, bo chcialam dodac do ogrodu cos kwitnacego jesienia i niestety, jedna nie przetrwala tej lagodnej zimy. :(