poniedziałek, 14 września 2015

Jurata

I udało się nam, udało się nam, udało się nam!!!!

Mimo pewnych zawirowań jesteśmy wreszcie nad morzem! Właściwie to mieliśmy przyjechać wczoraj, ale jakieś dwie godziny od Warszawy na autostradzie zepsuł nam się samochód. Zepsuł się tak, że my wracaliśmy samochodem podstawionym (dzięki Ci Panie za dobrą polisę assistance), a samochód wrócił na lawecie. I jeszcze S musiał podjechać po bagaże, bo się nie zmieściły. Cała historia trwała tak długo, że drugi start tego samego dnia nie miał już sensu. Do kompletu A na popołudniowym spacerze spadł z drążka tak niefortunnie,że ma wielkie krwiaki pod paznokciami na obu kciukach. Chyba 13 nie powinno się robić nic poza leżeniem w łóżku :)))))

Ale dziś, po bardzo krótkiej wizycie w serwisie wyruszyliśmy po raz drugi i oto jesteśmy w Juracie. Zdążyliśmy pożegnać się z Tatą ( S musi chodzić do pracy), zjeść obiad (gigantyczne porcje za bardzo umiarkowaną cenę), przywitać się i z otwartym morzem, i z Zatoką Pucką oraz rozpakować bagaże. Panowie wreszcie śpią (zdążyli już trochę dać mi w kość). A ja się po prostu ogromnie cieszę, że się nam udało.

P.S. Oczywiście na miejscu okazało się, że pech do końca nas nie opuścił - zapomnieliśmy spakować aparat fotograficzny

2 komentarze:

  1. o kurczę, jaka przygoda, ale na szczęście udało się :) Bawcie się dobrze, podobno upały na chwilę wracają, wię ckorzystajcie ile się da :) A aparat, no szkoda wielka, ale na szczęście są telefony ;)
    Dobrej zabawy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak przygoda to przygoda. Na szczęście pogoda super

    OdpowiedzUsuń