czwartek, 1 października 2020

Wrzesień

Miałam nadzieję, że zdołam dodać chociaż jeden wpis we wrześniu. 

Niestety przeliczyłam się nieco z możliwościami czasowymi :))

Wrzesień był tak intensywny, że mam wrażenie, jakby od końca wakacji minęły 3 miesiące a nie 30 dni.


Zatem po kolei, oto co się u Nas działo przez te 30 dni.

Młodszy rozpoczął naukę w pierwszej klasie. 
Starszy pożegnał edukację wczesnoszkolną i zaczął klasę czwartą.

Pierwszy września nie był specjalnie pogodny, ale na szczęście nie padało. Rozpoczęcie roku T zostało zorganizowane rano na sali gimnastycznej. Poszło dość sprawnie. Poznaliśmy wychowawczynię, wypełniliśmy deklarację obiadową, świetlicową i odebraliśmy część wyprawki. 

Potem rozpoczęcie roku A, na szczęście trochę później. Też na sali gimnastycznej, też odebraliśmy podręczniki. Przy okazji A miał pierwsze samodzielne wyjście z kolegami. Wrócił do domu punktualnie. A potem laba i świętowanie początku roku pizzą i lodami.

Pierwszy tydzień to układanie i opracowywanie planu tygodniowego dla obu chłopców, wybór zajęć dodatkowych.

Młodszy zapoznawał się z kolegami, nauczycielkami, szkołą... Jakoś to poszło. Choć .... w klasie część dzieci zna się z zerówki, panie zupełnie nowe, miejsce też. Ale daje radę i wydaje się być zadowolony. Ma nowych kolegów, w opowiadaniach przewijają się nowe imiona, z którymi się bawi. Było już nawet spotkanie poza szkołą.
Trafiła się nam fajna i konkretna wychowawczyni, z naprawdę dobrym podejściem do dzieci i bystrym, uważnym spojrzeniem na klasę. Dla nas to ważne, bo Młodszy ma trochę pod górkę z pisaniem, jeszcze łatwo się męczy i zniechęca. 
Z zajęć dodatkowych oprócz SI Młodszy wybrał judo (wraca wybawiony po wszystkie czasy). Zapisaliśmy go również na basen (bardzo już tęsknił do pływania, a w szkole basen jest dopiero od drugiej klasy). Oprócz tego ma zajęcia wyrównawcze w szkole. 
Żeby nie było nudno T miał tygodniowe wakacje od szkoły, bo w drugi weekend września zagorączkował i....... i tyle. Dwa dni gorączki, zero innych objawów. Jednak ze względu na I Komunię brata miał tydzień wolnego na wydobrzenie. 


Starszy zaczął czwartą klasę. Kolegów zna dobrze, poznał kilku nowych nauczycieli, kilku zna z poprzednich lat. Doszły nowe przedmioty. 
I tu muszę nam Rodzicom i Starszemu pogratulować sukcesu. Bo A ogarnia się naprawdę dobrze w nowej sytuacji. Samodzielnie wraca ze szkoły, teraz jeszcze na rowerze. Zazwyczaj pamięta o pracach domowych, książkach do zabrania, lekturach, materiałach na plastykę czy technikę. Ogarnia samodzielną jazdę na rowerze do szkoły. 
A gratulacje należą się nam dlatego, że od dawna A uczył się samodzielności. Nie wyręczaliśmy go, pozwalaliśmy na zapominanie, popełnianie błędów i ponoszenie konsekwencji. Dzięki temu Starszy nauczył się przygotowywać sam rzeczy do szkoły poprzedniego dnia, planować w kalendarzu prace domowe długoterminowe, rozwiązać problem braku zeszytu do pracy domowej czy braku materiałów plastycznych. Teraz to bardzo procentuje. On ma luz i my mamy luz. Nie mam wrażenia, że znów chodzę do szkoły. 
Starszy oprócz SI wybrał sobie piłkę nożną (oczywiście), kółko matematyczne (oczywiście) i kółko historyczne (ku naszemu sporemu zaskoczeniu). Zapisaliśmy go również na basen (bo brat chodzi to i on chodzić chce).


Oprócz nowego etapu nauki we wrześniu świętowaliśmy również I Komunię Świętą Starszego. 
I jak to zwykle bywa pomiędzy początkiem roku a uroczystością wydarzyło się milion dwieście rzeczy ekstra. Gorączka Młodszego, szpital mojej Mamy, perypetie po szpitalu, a w między czasie zmiana godziny uroczystości (trzeba obdzwonić gości), ustalanie menu obiadu komunijnego (spotkanie z menadżerem), odbiór stroju komunijnego, kupno dodatków dla Starszego, Młodszego, Męża, kupno całego stroju dla mnie, prezentu dla A, kartki dla Mamy itp. Wszystko w przeciągu dwóch tygodni. Jednym słowem jazda bez trzymanki. 

Ale..... uroczystość się odbyła przy pięknej, słonecznej pogodzie, która utrzymała się również na Biały Tydzień. Sama Msza była bardzo dobrze zorganizowana, zasady bezpieczeństwa zachowane. Dzieci brały czynny udział w niesieniu darów, modlitwie powszechnej, czytaniu komentarzy. Rodzice czytali czytania i podziękowania za całą uroczystość. Wyszło świetnie, mimo covidowego zamieszania.
 
Po uroczystości w kościele i wspólnych zdjęciach z klasą mieliśmy małą, rodzinną sesję zdjęciową, w parku przed kościołem. Też wyszła świetnie.
A potem spokojny rodzinny obiad, w bardzo ścisłym gronie, tylko my, chrzestni i dziadkowie. Ale było miło, spokojnie i rodzinnie. Tak jak to sobie wyobrażałam. I ogromnie się cieszę, że obiad komunijny zorganizowaliśmy w restauracji a nie w domu. Nie mam pojęcia jakim cudem wśród naszych wrześniowych "przygód" zdołałabym jeszcze przygotować nawet skromny, rodzinny poczęstunek. A na koniec jeszcze jeden covidowy "smaczek". Otóż w szkole, która miała uroczystość I Komunii z nami potwierdzono przypadki zarażenia Covid-19. Do wiadomości podano to w środę (w ostatnim dniu okrojonego Białego Tygodnia) I choć przypadki dotyczyły dzieci z trzeciej a nie z czwartej klasy, z klasy mojego syna w ostatnim dniu w kościele były dwie osoby(z nim włącznie), a ze szkoły pięć. Trochę to dla mnie niezrozumiałe, bo takie sytuacje są i będą nadal. Wszak w szkole Młodszego już dwie klasy są na zdalnym nauczaniu z powodu Covid-19. A ja, choć mam to na uwadze i staram się przestrzegać zasad bezpieczeństwa (ręce co prawda myliśmy od zawsze), sądzę, że musimy się po prostu przyzwyczaić do życia z Covid-19 na świecie.

O perypetiach zdrowotnych mojej Mamy wolę nie pisać, w końcu to jest blog publiczny. Pewnych wyrazów używać publicznie nie wypada, a do opisu jej sytuacji nadaje się tylko bardzo długa wiązanka właśnie tych wyrazów. Konkluzję mam taką, że o wiele łatwiej stracić zdrowie przez powszechne choroby czy infekcje, niż Covid-19 ;)

 

6 komentarzy:

  1. Ciesze sie, ze macie za soba Komunie, ze wszystko, mimo perypetii, sie udalo, a cala ceremonia i przyjecie odbylo sie jak najlepiej w tych dziwnych czasach. Nie wiem jak w Polsce, ale tutaj wiele parafii nadal Komuni nie zorganizowalo, bierzmowania odbywaja sie po 3-4 nastolatkow na raz, a my... coz, nadal walczymy o zapisanie dzieci w ogole na przygotowanie do Komunii. Osobiscie zaczyna lapac mnie wkurw i coraz czesciej mysle sobie, ze mam to po prostu w doopie... :/

    Wasi chlopcy maja wiecej zajec dodatkowych niz moje Potworki! O tyle dobrze, ze wiekszosc chyba w szkole? U nas szkola nigdy nie organizowala zajec sportowych, a inne w tym roku przeszly na system wirtualny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście zajęcia są w szkole. Odpada mi wożenie dzieci. Na SI (w zasadzie to też rehabilitacja) dowożę tylko Młodszego, Starszy jeździ sam. No i na basen.

      Z I Komunią rzeczywiście masz chaos. U nas religia jest w szkole, więc nie ma problemu. Ale wiem, że niektóre dzieci mają indywidualne przygotowania. Mam wrażenie, że nasz proboszcz generalnie ma dość spokojne podejście.
      Ale przyznaję, że bardzo się cieszę, że wszystko odbyło się w miarę spokojnie i bez dalszych przygód.

      I naprawdę szacun, że ogarniasz logistycznie zawożenie.

      Usuń
  2. Kochana czytałam i jak bym nasz ostatni czas widziałam ;) te same perypetie, klasy, gonitwa, komunia.
    My mieliśmy w ta sobotę i po deszczowym zimnym tygodniu w dzień komuni powróciła piekna złota jesien jak nie wiosna :) porę roku zdradzaly żółte liście fruwające wokol ;)
    Ciesze się, że mimo wszystkich zawirowan, uroczystość udała się i wszystko poszło zgodnie z planem.
    Dla Starszaka duże brawa! Moj Tymon bardzo chce jeździć sam rowerem do szkoły, niestety uniemożliwia nam to okoliczna infrastruktura :/ zobaczymy po rozbudowie trasy, czy coś się w tym kierunku zmieni. Poki co również ta budowa to jedno wielkie niebezpieczeństwo i duza przeszkoda na samodzielne rowerowe dojazdy. Sam za to chodzi na i wraca z autobusu szkolnego ;)

    Kochana, zdrówka dla Mamy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! Mama wraca do formy, ale potrwa to trochę czasu.

      Komunia ogarnięta i u Was. Wielkie uff, znam z autopsji :)

      U nas są ścieżki rowerowe, ale na małych ulicach trzeba uważać, bo niektórym mylą się z autostradą.

      Pozdrawiam :))

      Usuń
  3. Oj jak dobrze rozumiem, że nie miałaś czasu pisać :D Choć ja dla odskoczni właśnie pisałam, żeby już całkiem nie zwariować :P
    Gratuluję i komunii, i udanego rozpoczęcia obu, w końcu to duże wyzwania, zarówno 1 jak i 4 klasa... U nas też samodzielność rządzi, raz że ja bardzo na to stawiam (ku zgorszeniu mojej mamy ;)), a dwa że gdybym miała wszystkich obsługiwać, to i tak bym nie dała rady :) Więc nie mają wyjścia, muszą być samodzielni. Ale to dobrze im robi, bo i w szkole, i w łazience, i w kuchni - dają radę. Do obsługi zostaje najmłodszy, a i on się będzie musiał szybko wielu rzeczy nauczyć, gdy przestanie być najmłodszy xD
    Pozdrawiam Was ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samodzielność to podstawa, nawet przy dwójce.
      A jaka satysfakcja dla dzieci, że w weekend same robią śniadanie i rodzice nie przeszkadzają :))
      Ja też pozdrawiam Waszą ósemkę.

      Usuń