sobota, 31 sierpnia 2019

Majowa rewolucja i czerwcowy ekspress

Czas na zaległości i trochę wspomnień

     Właściwie w maju nic nie zapowiadało aż tak dużej rewolucji.
Owszem, zmieniono godziny otwarcia w mojej pracy, co spowodowało dość mieszane uczucia. Owszem, zgodziłam się być zastępcą kierownika, ale nie oznaczało to nic strasznie trudnego.
Owszem, odeszły od nas kolejne dwie osoby, ale na ich miejsce doszły dwie nowe dziewczyny, bardzo pozbierane i fajne.
Owszem, u moich Rodziców sprawy zaczęły się komplikować, a sytuacja zmieniać w ekspresowym tempie.
Owszem, zamierzała zmienić miejsce pracy, ale dopiero za rok, gdy obaj synowie będą w jednej szkole.
Nic nie zapowiadało tak dużych zmian, już, natychmiast. Wydawało mi się, że po kolei jakoś się wszystko poukłada.

Zaczęło się niewinnie. Ot zwolnienie na dwa dni. Potem okazało się, że kierownika nie będzie długo, bardzo długo. Przyczyna oczywiście radosna, ale......
Zostałam z apteką na głowie. W zasadzie sama, bez uprawnień do większości rzeczy, bez doświadczenia, za to w newralgicznym momencie miesiąca i z kilkoma osobami na urlopie.
Wyglądało to tak, że uczyłam się na bieżąco, dopytywałam się, szukałam informacji. Jednocześnie koordynowałam pracę, stałam za stołem, ogarniałam zaplecze.  Szło mi całkiem nieźle, ale ......
Standardem stały się kłopoty żołądkowe i ból głowy. I zmęczenie, eliminujące mnie z życia domowego.  I jeszcze coś.... Zapominałam o ważnych sprawach, domowych, myliłam terminy i wizyty  swoje i chłopców, urodziny Starszaka organizowałam w biegu.

W końcu powiedziałam dość. I.... złożyłam wypowiedzenie. Przede mną były cztery tygodnie pracy i tydzień wolnego. A potem... Szczerze, nawet nie bardzo się martwiłam, tym co będzie potem.

Ostatni tydzień maja to zielona szkoła Starszaka. Spakował się samodzielnie, jak zawsze w niedzielę. W niedzielę też świętowaliśmy Dzień Matki, nie jakoś hucznie, bo na to nie miałam ani siły, ani czasu.
Starszak wyjechał, Młodszy w przedszkolu, my ogarnialiśmy rzeczywistość.
W niemal ostatniej chwili udało mi się zarezerwować salę zabaw na urodziny Starszaka. I kupić prezent na urodziny koleżanki Starszaka.

Nadszedł czerwiec. W szkole niemal luz. Za to w przedszkolu intensywne przygotowania do zakończenia roku i przedszkola. Trzeba było załatwić strój wilka. Jakoś udało mi się nie zapomnieć.
W dniu zakończenia przedszkola wzięłam dzień wolny. I na spokojnie oglądałam dzieciaki. Zrelaksowana, choć przez jeden dzień...

Po podjęciu decyzji o odejściu z pracy właściwie mogłam wziąć zwolnienie na resztę czasu i odpoczywać. To jednak oznaczałoby zostawienie koleżanki, z kompletnym chaosem na głowie. Nie umiem tak. Może to głupie, ale moje poczucie przyzwoitości i obowiązku mi na to nie pozwoliło. Zdobywałam dyżurantów, pilnowałam terminów, przychodziłam do pracy w dziwacznych terminach. Woziłam klucze do pracy rowerem, w środku nocy. I do końca byłam.

A obok tego byłam na zebraniach, prowadziłam długie rozmowy z Mamą, bo z Tatą było słabo. Przed nami były wakacje. Kolejna sprawa do zaplanowania. W końcu nasze dzieci nie są jeszcze samodzielne na tyle, żeby samotnie siedzieć w domu. To oznaczało zakupy, rozpiskę na lipiec i sierpień.
Poza tym normalne życie, ogarnianie domu. I niekończąca się logistyka.

W końcu nadszedł koniec roku szkolnego. Bez mrugnięcia okiem wzięłam wolny dzień. Byłam na zakończeniu roku, razem spędziliśmy fantastyczny dzień. Była pizza na obiad i lody na deser.
Potem dzień przerwy i ostatni dzień w pracy.
To, że udało mi się załatwić wszystko, zakrawało na cud.

Przede mną były dwa wolne tygodnie. I nowe miejsce pracy. Które w porównaniu z poprzednim okazało się być wakacjami.
Owszem pracy jest sporo.
Owszem znów jeden kierownik odszedł, a drugi będzie dopiero pod koniec września.
Owszem też bardzo polegamy na dyżyrantach.
Ale i tak to wakacje w porównaniu z poprzednim miejscem.




1 komentarz:

  1. Taki pracownik to skarb!!! Oby w nowej pracy to docenili, życzę z całego serca i gratuluję podjęcia dobrej decyzji. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń