niedziela, 21 stycznia 2018

Nowy rok, nowy miesiąc.....

Nowy rok, nowy miesiąc..... Ciekawe czy oznacza to również nowy początek?
Poprzednie kilka miesięcy dało mi solidnie w kość. Dużo się działo, bardzo dużo.

W październiku zmieniłam pracę. Nowe miejsce, cały etat, mnóstwo pacjentów (apteka całodobowa), dużo recept do sprawdzenia, rzeczy do zapamiętania. Do tego spory magazyn i brak ludzi do pracy. 
Po trzech miesiącach mam nadal wrażenie jazdy kolejką górską i to bez hamulców. Jestem pewna, że to nie jest dla mnie praca na stałe. Na razie nie wiem, jak długo tam zostanę.

Niemal w tym samym czasie zostałam wciągnięta w bardzo nieprzyjemny konflikt rodzinny. Szczegółów opisywać nie chcę, ale kosztowało mnie to bardzo dużo energii, stresów i czasu. Zachowanie niektórych ludzi nie mieści się na mojej skali dopuszczalnego zachowania. No nie mieści się i już. 
Sprawa rozwiązała się w sposób naturalny, sama. I pociągnęła za sobą kolejne obciążenie. Zmarła bardzo bliska mi osoba. Od pogrzebu minęło już trochę, a ja wciąż się z tym nie uporałam. I nie wiem, ile czasu mi to zajmie.

Do tego wszystkiego od początku roku szkolnego w klasie Starszaka zaczęły się dziać rzeczy dla mnie niedopuszczalne. Pojawiła się przemoc, bicie, kopanie i wrzask jednego z nowych dzieci. O problemie dowiedziałam się przypadkowo, od mamy kolegi A. Starszak niewiele mówił, ale w jego zachowaniu pojawiły się zmiany, które zaczęły nas niepokoić. Zgłosiliśmy, Rodzice kilkorga uczniów, sprawę do wychowawczyni, pedagoga, dyrekcji i........ I w zasadzie do końca semestru niewiele się zmieniło. Sprawa została zamieciona pod dywan, winą za zaistniałą sytuację obciążono całą klasę. Nasze prośby, żeby sytuację ocenił doświadczony psycholog z zewnątrz, potraktowano jako próbę usunięcia problematycznego dziecka. Żeby było ciekawiej, ostatecznie od drugiego semestru tego dziecka już nie będzie w klasie.
Ale cała sprawa, a zwłaszcza zupełnie niezrozumiała dla nas reakcja grona pedagogicznego, które nie tylko niewiele zrobiło, ale przez dwa miesiące zdawało się w ogóle niczego nie dostrzegać, ostatecznie podważyła nasze zaufanie do szkoły. Wcześniej już zdarzały się rzeczy, które sugerowały, że dyrekcja nie ma porządnego planu na szkołę. Jest wizja, wykonania brak. Do tego bardzo zawiodłam się na wychowawczyni, kompletnie zdominowanej przez dyrekcję. To nie była ta sama osoba, co w zeszłym roku.
Podjęliśmy więc decyzję o zmianie szkoły. Ale to nie taka prosta sprawa. Szkoła rejonowa ma fatalne opinie (i częściowo je podzielamy). W szkołach  społecznych czy prywatnych był już komplet uczniów. Tuż po Nowym Roku udało się nam przejść rekrutację do niezłej szkoły społecznej. Po feriach A idzie do nowej szkoły, a my będziemy przeżywać chaos logistyczny. Pojęcia nie mam, jak damy sobie radę przez półtora roku, a może dłużej.

Nie ominęły nas też atrakcje w postaci katarów, kaszlów, gorączki, wymiotów, zaniku głosu itp. O tym nie będę pisać, bo po pierwsze temat znany wszystkim mamom, po drugie jakoś się wykaraskaliśmy i od soboty korzystamy ze śniegowej uciechy. Andrzejek ćwiczy saneczkowanie "na śledzia", Tadzik uczy się sterować sankami sam. A ja korzystam do woli i z jazdy saneczkowej, i z relaksu na świeżym powietrzu.

A mój nastrój dobrze obrazuje ten utwór




Marto, dziękuję za kluczyk :))

5 komentarzy:

  1. Sytuacji ze szkola nie zazdroszcze... Bardzo przykre jest, ze rodzice chcacy jak najlepszej atmosfery do nauki i rozwoju dziecka, traktowani sa wrogo przy zgloszeniu problemu... :/ Mam nadzieje, ze pomimo logistycznych problemow, nowa szkola okaze sie strzalem w 10!

    Oby ten Nowy Rok rzeczywiscie byl nowym poczatkiem! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, choć logistyka będzie żonglerką czasem i samochodem.

      Usuń
  2. .... od kilku minut zaczynam pisac i kasuję. Ciężko cokolwiek mądrego napisac. Totalny chichot losu Was dopadł :( Bardzo mi przykro. Smutne to wszystko, tyle smutnych zdarzeń naraz, śmierć bliskiej osoby, konflikt w rodzinie, totalna porażka wychowawcza w szkole i strach o własne dziecko, do tego przyziemne borykanie się z nową pracą i trudnościami w niej i choroby... za dużo :( Przytulam i życzę aby zła passa odeszła w dal :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo tego było. I będzie sporo nadal. Ale na pewne sprawy potrzeba czasu. Odezwę się na mail

      Usuń
    2. Meczące to, prawda?
      Czekam na mail :)

      Usuń