piątek, 11 listopada 2016

The Tower of London

Jeden z żelaznych punktów naszego programu zwiedzania Londynu.
                                                   
Trochę niezwykłe uczucie. Idziesz sobie ulicą, wokół nowoczesne budynki, całe ze szkła i stali. A obok prawdziwy średniowieczny zamek. Z fosą, bramą, żelazną kratownicą, basztami i murem obronnym. Przez chwilę można się cofnąć w czasie. 


                          Makieta Tower of London

W samym zamku jest kilka ciekawych wystaw: broń, klejnoty koronne, menażeria, obrona twierdzy i sala tortur. Na początek wybraliśmy wystawę broni różnego rodzaju. Od uzbrojenia średniowiecznego rycerza do multimedialnej obrony Londynu w czasie drugiej wojny światowej. Miecze, piki, halabardy, rapiery, zbroje, tarcze, pancerze dla koni, działa i armaty oraz dawna i współczesna broń palna. Była też broń "artystyczna" w stylu złotego pistoletu Jamesa Bonda. Chłopcy byli zachwyceni i oczywiście rozłazili się po salach, ciągnąc nas niemiłosiernie, najlepiej w dwie strony naraz. 
Bardzo się nam podobał strój samurajskiego wojownika (prezent z Japonii). Ale prawdziwym hitem okazały się: wielki, średniowieczny kominek, pierwszy w tym zamku, do ogrzewania sali. Tak ogromny, że zmieścilibyśmy się w nim wszyscy. I ......... średniowieczna toaleta, czyli maleńkie pomieszczenie z okrągłą dziurą w desce na kamiennym podeście i oknem. Chłopcom spodobały się również wąskie, kręcone schody i głęboka studnia w podziemiach.


Mieliśmy ochotę na wystawę klejnotów koronnych, ale skutecznie odstraszyła nas gigantyczna kolejka do wejścia. To nie na naszą cierpliwość.
Na wystawę o torturach jakoś nas nie ciągnęło, więc wybraliśmy się na spacer po murach obronnych. I to był strzał w dziesiątkę.
Po pierwsze obejrzeliśmy figury rycerzy walczących na murach.
Po drugie wysłuchaliśmy odgłosów walki (z głośników, ale przygotowane tak naturalnie, że chłopcy stanęli z otwartym buziakiem).
Po trzecie spotkaliśmy symbol Tower of  London. Czyli....... kruki. Legenda głosi, że gdy kruki opuszczą zamek, królestwo upadnie. Wśród strażników jest specjalnie wyznaczona osoba, która się nimi opiekuje.

                    Bardzo ważni mieszkańcy Tower

A na koniec, w jednej z wież, znaleźliśmy niedużą, ale świetnie zrobioną wystawę o zwierzyńcu z Tower. I tu dygresja. Pisałam, że zachwyciło mnie przygotowanie wystaw tak, by dzieci czuły się dostrzeżone. Tu była do wypróbowania klatka dla zwierząt (chłopcy oczywiście skorzystali), zagadki i zabawne opowieści (np. o niedźwiedziu, który umarł, bo na śniadanie zjadł za dużo ciastek i teraz straszy na zamku), i zabawy np. stwórz swoje niezwykłe zwierzę. Był też zgrabnie ułożony stos drewnianych skrzynek z napisem nie karmić, z których dochodziło drapanie, powarkiwanie i popiskiwanie. Świetnie się tam bawiliśmy.

                          Bestia pomysłu Starszego  

Zwiedziliśmy oczywiście maleńką część, bo i czas gonił, i cierpliwość się kończyła, i głód dał się nam we znaki. Mimo wszystko zabawa była znakomita. A przy okazji porozmawialiśmy trochę i o historii, i o biologii, i o obronie zamku. W związku z tym dwudniowe wagary w zerówce Starszaka uważam za usprawiedliwione.

1 komentarz:

  1. rewelacja! dzieci najlepiej zapamiętają coś czego dotknęły i co zobaczyły, więc super że macie taką okazję :)

    OdpowiedzUsuń