Kiedy wybieraliśmy się do Londynu Mąż postanowił spełnić pewne marzenie - pojechać na prawdziwy tor wyścigowy. Taki, gdzie na własne oczy można obejrzeć wyścig, poczuć emocje, słowem spełnić marzenie fana sportów motorowych.
I udało się. w niedzielę, drugiego dnia pobytu w Londynie, wybraliśmy się wszyscy na Brands Hatch Ciruit, prawdziwy tor wyścigowy.
Oto mój świat - świat samochodów, rajdów, wyścigów, spojlerów i innych samochodowych szczegółów.
Niedzielne popołudnie, pełne słońca i wiatru, (który skutecznie przegnał katar mój i Młodszego) spędziliśmy na podziwianiu takich widoków. Dodam tylko, że wokół toru było mnóstwo widzów dużych i małych, z krzesełkami i prowiantem. Taki angielski piknik na wyścigach.
Trochę im zazdrościliśmy. Też byśmy chcieli móc spędzić niedzielę oglądając na żywo wyścig, a nie tylko zadowalać się relacją w telewizji lub grą na konsoli.
super to wygląda! :) fajnie że mogliście spełnić swoje marzenie :) pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńPięknie! Fajne marzenie, a jeszcze fajniej że spełnione.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was