czwartek, 13 października 2016

U nas znowu pendolino albo i szybciej

Od poniedziałku czas przyspieszył i pędzi w zawrotnym tempie.
Ledwo zarejestrowałam początek października a już pierwsza połowa prawie za nami

Co u Nas?
Na dobry początek tygodnia w poniedziałek była..... zaległa szczepionka Starszaka. Szczęśliwy z tego powodu bardzo nie był, ale ukłucie zniósł dzielnie i do końca dnia zapomniał o wszystkim. Na szczęście ani gorączki, ani opuchlizny jak za dawnych czasów nie było.

We wtorek Młodszy zaliczył kontrolną wizytę u okulisty. Popisywał się przed lekarką bogatym słownictwem i znajomością liter :)) Na szczęście obyło się bez wpuszczania kropli. Wzrok ma dobry, kolory rozróżnia. Wizyta kontrolna za rok.

W środę Starszak rozpoczął po raz kolejny drugi etap treningu słuchowego Tomatisa. Ciężko nam wychodzić z łóżka i zdążać na 8.00 na trening. Potem pędem do szkoły i przedszkola. Na szczęście w tym tygodniu A i T mogę być razem na treningu, bo nie ma drugiej osoby na słuchawki. Oszczędza mi to jeżdżenia w tą i z powrotem oraz ekwilibrystyki z parkowaniem samochodu. Szczęście, że Starszak jest w zerówce, więc nie ma zbyt wiele do nadrabiania. Trening potrwa do następnego czwartku.

Młodszy od trzech tygodni walczy z zatkanym nosem. Ponieważ lekarze nie mają pomysłu, jak go odetkać, muszę sama coś wymyślić. Mam już śmiały plan. Jeśli zadziała, opisze, bo może moja metoda przyda się jakiemuś innemu dziecku. Dziś Młodszy już w przedszkolu, bo po pierwsze w dzień kataru brak a energia go rozsadza, po drugie Babci należy się odpoczynek, żeby w sytuacji kryzysowej mogła nam przybyć z pomocą :))

W mojej pracy ostatnio jakoś słabo z atmosferą. Czasem mam wrażenie, że biorę udział w jakimś przedstawieniu, w którym każdy gra milion ról. Nigdy nie wiadomo jaka rola dziś jest aktualna. Do tego każdy gra tylko do swojej bramki. W tak małym zespole to bardzo męczące. Źle się z tym czuję, ale na razie nie myślę o zmianie. W planach mam jeszcze 9 - 12 miesięcy pracy na pół etatu i wracam na cały. Zresztą tak naprawdę to bark mi energii na takie zmiany. Niecierpliwie czekam na urlop w końcu października i na ...... czterodniowy wypad do Londynu. Trzeba korzystać dopóki znajomi mieszkają blisko Londynu i chcą nas przechować przez trzy noce :)) I naładować energetyczne baterie, bo listopad i grudzień w mojej pracy są bardzo intensywne!!

9 komentarzy:

  1. o kurcze! naprawdę pędzicie ekspresem :)
    no to życzę sił! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby do 21 października dojechać. Potem jakoś zwalniamy.
      Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
  2. My też mamy zaległą szczepionkę, ale jak dalej tak pójdzie to chyba na wiosnę ją odbębnimy w końcu. Na zatkany nos jest dobry mukofluid śmierdzi zgniłymi jajami ale radzi sobie z barierą w zatokach, w dodatku inhalacje z inhalolu u nas zawsze to działa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja- u nas mucofluid zawsze się sprawdzał, kiedy już naprawdę nic nie pomagało. I marimer (ale ten czerwony)- on trochę piecze, ale radził sobie z zatkanym noskiem.

      Usuń
    2. U nas mukofluid nie działa.
      Marimer hipertoniczny znamy i czasem nam pomaga, ale blokada jest znacznie wyżej.

      Usuń
  3. No to prawdziwe pendolino :)
    O tej terapii coś już słyszałam, bo chyba chłopiec z naszego przedszkola (ma autyzm) będzie na nią uczęszczał. Jestem ciekawa efektów u Was. Tamten Dawidek ma nadwrażliwość słuchową.

    Atmosfera w pracy- nie zazdroszczę. Ja póki co (ODPUKAĆ) ale z kolei sobie bardzo chwalę relacje z dziewczynami, a też jest nas tylko 4 więc gdyby było coś nie tak, mogłoby być ciężko.

    Ach, Londyn- zazdroszczę :) Korzystaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trening słuchowy u nas to uzupełnienie terapii integracji sensorycznej. Starszak miał ogromną nadwrażliwość słuchową i dotykową. Może kiedyś o tym napiszę, bo teraz wolę jeszcze do tego nie wracać. Efekty są już. Starszy radzi sobie z hałasem w szkole, na świetlicy, dobrze się koncentruje, radzi sobie z emocjami o niebo lepiej niż wcześniej. Bardzo nam wszystkim ułatwia to życie.

      W pracy, cóż jest jak jest. Niewiele chyba się da zrobić.

      A wycieczka do Londynu..... śmiejemy się z mężem, ze to wariactwo w czystej postaci, ale co tam. Wiem, że będziemy się świetnie bawić.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. U mnie w pracy tez skwaszona atmosfera, ale akurat z przyczyn od pracownikow niezaleznych. Ale to opisze juz u siebie, jak czasu na klepanie przybedzie, bo to dluzsza historia. ;) My mamy raptem 20 osob, z ktorych nie trawie tylko dwoch, wiec nie jest zle. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atmosfera w pracy może się dać we znaki.
      Dobrze że u Ciebie nie jest związana z ludźmi. Bo wtedy właściwie trudno coś na to poradzić.

      Usuń