sobota, 11 października 2014

Zmiany, zmiany...

Kawał czasu nie było mnie na blogu. Przez ponad miesiąc działo się jak zwykle mnóstwo rzeczy, jak zwykle na raz... 

A zmienił przedszkole. Na początku wydawało się, że wszystko jest w porządku. Ale po około miesiącu chodzenia pojawiły się dziwne zachowania synka, wydawał się cały czas bardzo spięty, za drobiazgi przepraszał nas jakby miał nastąpić koniec świata. Do tego na początku września pojawiło się dużo nowych dzieci, więc podczas wspólnych posiłków był taki płacz, że opiekunki nie słyszały dzwonka do drzwi. Dla A, który jest nadwrażliwy słuchowo, to był prawdziwy horror. A potem jeszcze okazało się, że opiekunki mają zupełnie nieakceptowalne dla nas metody kiełznania dzieci, w stylu: "jak nie będziesz się słuchać, to wszyscy sobie pójdą, zgaszą światło i zostaniesz sama". Po czymś takim postanowiliśmy zabrać stamtąd synka w trybie natychmiastowym. Strasznie się wkurzyłam. To my, rodzice, pilnujemy, żeby nikt nie straszył naszego synka: panem, dziadem, babą-jagą itp., a tu jakaś obca baba nauczy go, że bycie samemu albo po ciemku to kara. A my potem będziemy zachodzić w głowę, czemu on boi się ciemności, samotności... I będziemy takie bzdury odkręcać. 
Na szczęście i tak Starszak miał nie chodzić do przedszkola dwa tygodnie przed operacją Młodszego, więc nie musieliśmy natychmiast załatwiać nowego miejsca, tylko mogliśmy spokojnie się rozejrzeć. Po namyśle zdecydowaliśmy na przedszkole polecone przez znajomą z pracy męża.

Nowe miejsce ma swoje wady: 
1.Jest dużo dalej, więc o pójściu na piechotę nie ma mowy, pozostaje metro, autobus, samochód lub ewentualnie rower;
2. Jest drogie, nawet jak na standardy stolicy;
3. Ma trzytygodniową przerwę wakacyjną. 

Ma też zalety:
1. A obraca się w grupie 15-tu dzieci, jest więc o wiele ciszej, spokojniej;
2. Nie ma opcji, żeby ot tak wejść do budynku, zawsze ktoś się pyta, obserwuje;
3. Jest sporo zajęć ruchowych, basen, piłka nożna, taniec, oprócz tego dzieciaki są na dworze codziennie;
4. A sporo rysuje, maluje, wykleja, skleja, tworzy, ma całą szufladę swoich prac, słowem coś się dzieje, nie słyszymy skarg w stylu "kiedy będziemy robili coś ciekawego?"; 
5. A wyraźnie się wyciszył, opadło z niego napięcie, nikt go nie straszy, lepiej funkcjonuje w domu.
A my odetchnęliśmy trochę, kiedy zobaczyliśmy, że nowe miejsce zostało zaakceptowane. W końcu Starszak spędza tam około 8-9 godzin dziennie, więc musi się tam czuć bezpiecznie i komfortowo.


We wrześniu przeszliśmy też pierwsza operację rozdzielania paluszków u T. W szpitalu przy Litewskiej spędziliśmy dwie doby. I bardzo się cieszę, że nie dłużej. I nie chodzi warunki, o to, że przespałam dwie doby na krześle obok łóżeczka, bo gdybym położyła się na podłodze, to zatarasowałabym drogę do innego łóżeczka ani o to, że żeby zjeść, trzeba mieć kogoś, kto to jedzenie przyniesie, czy że nie ma gdzie zaparkować samochodu. Warunki są, jakie są. Szpital ma się wkrótce przenieść do nowego miejsca, może będą wtedy lepsze.
Szpital dla dzieci, to okropnie przygnębiające miejsce. Tyle cierpiących maluchów, tak trudno wytłumaczyć im, że coś trzeba zrobić, chociaż boli, tak trudno patrzeć na ich cierpienie. Wiem, że miałam szczęście. Byłam na chirurgii, na planowym zabiegu, o potrzebie operacji wiedziałam od urodzenia T. To nie była sytuacja nagła, zagrożenie zdrowia, życia. A i tak cieszę się, że po dwóch dobach uciekliśmy do własnego domu.

T zniósł operację bardzo dobrze, nie było żadnych powikłań po narkozie. Opatrunek na rączce bardzo mu nie przeszkadza, szaleje jak zwykle. Brakuje mu tylko prawdziwej kąpieli i zabaw w piachu. Z tym czekamy na całkowite zagojenie szwów. Czy zabieg się udał dowiemy się dopiero w czwartek, kiedy może z palca zostanie wyjęty stabilizator i może pozbędziemy się wreszcie opatrunków. Wtedy też zaczniemy planować dalsze kroki.

A ja pod koniec września nareszcie trafiłam do docelowego miejsca pracy. Przez ponad tydzień przygotowywałyśmy aptekę do otwarcia: sprawdzałyśmy tony towaru, układałyśmy na półkach, planowałyśmy magazyn i robiłyśmy tysiąc innych rzeczy. Apteka działa od poniedziałku. Sytuacja rozkręca się powolutku. Myślę, że w najbliższym tygodniu ruch będzie większy i zaczniemy przynosić wymierny zysk.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz