piątek, 26 lipca 2019

Wyprawa druga

          Starszak na obozie, pierwszy raz w życiu, i z pewnością świetnie się tam bawił. My zaś postanowiliśmy wykorzystać drugi wolny weekend  lipca na kolejną wyprawę. Tym razem w trójkę.

               Pomysł wyjazdu wykluł się w środę, kierunek ustalił w czwartek, a piątek zdołałam znaleźć nocleg. Wszystko w ekspresowym tempie, czyli pełen spontan. I tak w weekend pierwszy raz w trójkę wyruszyliśmy ....  w Góry Świętokrzyskie. Postanowiliśmy połączyć zwiedzanie z prawdziwą, górską wycieczką.

               W sobotę na pierwszy ogień poszło Centrum Kulturowo - Archeologiczne w Nowej Słupi. Bardzo ciekawe miejsce. Chaty i inne obiekty można dotykać, wchodzić do środka, i..... podziwiać, bo niektóre rozwiązania są bardzo sprytne, np. taki przedłużony dach nad drzwiami, stanowiący ochronę przed deszczem i śniegiem, wykorzystanie gliny do izolacji termicznej dachu. A przecież to są domy z czasów Cesarstwa Rzymskiego, bodajże z kultury przeworskiej.
Poza oglądaniem, dotykaniem i wymyślaniem, co do czego może służyć, dowiedzieliśmy się jak wyplatać koszyki z wikliny. Bardzo miły pan zademonstrował nam od czego trzeba zacząć, jak przygotować dno koszyka i jak zrobić ścianki. Ciekawe zajęcie, ale wymaga duuuużo pracy i cierpliwości.
                  Po zwiedzaniu szybki obiad i deser pod gołym niebem, z przepięknym widokiem na Góry Świętokrzyskie. A potem weszliśmy w całkiem dobrym tempie na Łysą Górę. Tak na się dobrze szło, że narodził się pomysł kolejnej wycieczki górskiej. Młodszy stanowczo przy tym obstawał. Obejrzeliśmy klasztor, dziedziniec, wypiliśmy po grzańcu w wersji dziecięcej. A potem jeszcze poszliśmy obejrzeć trochę gołoborze, a trochę przepiękną panoramę z Łysej Góry. Poczytaliśmy też o tym, co to są gołoborza i dlaczego te w Górach Świętokrzyskich są tak niezwykłe. Dowiedzieliśmy się też nieco o historii Łysej Góry. A potem bardzo sprawnie zeszliśmy na dół i udaliśmy się do Świętej Katarzyny na nocleg. 
                   
                  Kolejny dzień rozpoczęliśmy smakowitym śniadaniem. Początkowo przyświecało nam słońce, ale później niebo zaciągnęło się szarymi chmurami i zaczął kropić deszcz. Mimo wszystko zdecydowaliśmy się na wycieczkę. I dobrze zrobiliśmy, bo deszcz przestał padać, niebo się rozchmurzyło, a my obejrzeliśmy Szydłów, śliczne miasteczko otoczone murami obronnymi. Wyglądało jak z bajki. Grube mury, bramy z kratownicami, dookoła fosa, a wewnątrz domy, samochody, sklepy, kościół.

                Ta wyprawa bardzo nam się spodobała. Nabraliśmy ochoty na kolejny wypad w góry.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz