Przymglone, lekko rozmyte, kolory żółci, czerwieni, brązu.
Wszystko zasłonięte mgiełką deszczu czy mżawki.
Listopad - podobno najbardziej depresyjny i melancholijny miesiąc roku.
Dla mnie z jednej strony trudny do zniesienia brak słońca, zwolnienie tempa, mnóstwo pracy w pracy.
Z drugiej znak by zwolnić, uporządkować przestrzeń wokół siebie, pobyć w domu.
By z wiosną znów rozpocząć intensywne życie, zwiedzać okolicę bliższą i dalszą, grać w piłkę i badmintona, robić pikniki i rajdy rowerowe, spotykać znajomych na świeżym powietrzu.
Potrzebne jest nowe. Pomysł, który rodzi się powoli, w ukryciu, jak ziarno obumierające pod kołderką ziemi, by wiosną zmienić się w nową roślinę.
Ja rowniez nie lubie listopada. Nawet pomimo, ze w tym miesiacu mam urodziny. :)
OdpowiedzUsuńTo najlepsze życzenia :)
UsuńJa trochę go lubię, za ciszę i wyspokojnienie przyrody. Włącza mi się wtedy tryb domowy. Choć przy dwójce bardzo aktywnych dzieci zwolnić trudno, sama wiesz ;))