Początki są trudne. Trzeba się przyzwyczaić do panujących zasad, na nowo wejść w plan dnia, trochę z okazji wakacji poluzowany.
Plan poranny mamy wspólny. Potem Starszy ma swoje zajęcia szkolne i dodatkowe, Młodszy ma swoje zajęcia przedszkolne i dodatkowe. Oprócz tego wspólne zajęcia SI - tym razem udało się je skupić w jednym dniu. Ja mam miesięczny grafik pracy na zmiany, Mąż ma względnie stałe godziny pracy. Opracowujemy logistykę z tygodnia na tydzień. Próby są bardziej lub mniej udane, ale powoli układa nam się schemat kto kogo kiedy odbiera lub zaprowadza. Wieczorem znów wspólny plan. Tylko ja się wyłamuję z niego, gdy drugą zmianę kończę o 22.00.
Młodszy z ochotą powrócił do przedszkola. Nudził się niemiłosiernie w domu (jednak moja kreatywność ma granice) i tęsknił do kolegów. Największy problem to, że do końca października nie może ćwiczyć ani chodzić na basen. Jakoś ogarniamy temat, choć T głośno i stanowczo się buntuje. Zdążył też złapać pierwszy katar.
Starszy powoli wdraża się w szkołę. Były już narzekania, spina z kolegą i fochy. Były też sukcesy i nowe, ciekawe rzeczy na lekcjach. Czyta lepiej, pisze całkiem sprawnie. Bardzo dobrze liczy. Oczywiście największa miłość to piłka nożna.
W pracy męża po staremu, w miarę spokojnie. Pojawiła się nowa opcja pracy w domu, czasem się przyda. Np. gdy w przedszkolu przedstawienie jest o 15.30 lub gdy wizyta u ortodonty jest o 8.50.
W mojej pracy już sezon przeziębieniowy się rozpoczął. Kolejki są coraz większe. Część ludzi złapała już jesienne wirusy. Do tego znowu ubyło nam personelu. Znów potykamy się o kufry z towarem nierozłożonym na półkach. Znowu poszukujemy różnych rzeczy w miejscach zupełnie przypadkowych. I oczywiście jesteśmy do tyłu z pracą.
Początki są też przyjemne.
Pierwszy weekend września był bardzo spokojny. T świeżo po zdjęciu szwów wymagał spokoju.
Drugi weekend września to niedzielna wycieczka piaseczyńsko-grójecką kolejką wąskotorową. Zaplanowaliśmy sobie wycieczkę trochę w ciemno, bo pogoda wahała się między deszczem a przebłyskami słońca. Ostatecznie było super. Temat na osobny post.
Trzeci weekend okazał się bardzo pracowity.
Klasa Starszaka zorganizowała rajd rowerowy z ogniskiem i pieczeniem kiełbasek. Przejechaliśmy rowerami od Dolinki Służewieckiej do polanki ogniskowej w Lesie Kabackim. Trasa przyjemna, tempo rozsądne. Potem przygotowanie drewna, poszukiwanie patyków do kiełbasek, rozpalanie ogniska, pieczenie kiełbasek. Nawet deszcz nam nie przeszkodził w dobrej zabawie.
W przedszkolu Młodszego odbył się piknik rodzinny. Temat przewodni - "Piotruś Pan". Były zadania i poszukiwanie skarbu. Z opowiadania T wnioskuję, że bawił się świetnie. Deszcz też im nie przeszkodził.
Po przygodowym poranku szybki obiad ( niezawodne spagetti), deser i ....... kolejna przygoda. Pojechaliśmy do starego domu. Trzeba było skosić trawę, uporządkować rynny i ogarnąć śmieci do wystawienia. I przede wszystkim zebrać winogrona. Małe, ciemne i słodkie jak miód. Chłopaki bawili się w Star Wars, łazili po drzewach a nawet kosili trawę. My sprawnie ogarnęliśmy podwórko. I spędziliśmy przyjemne popołudnie na świeżym powietrzu.
A jutro, jutro czeka nas leniwa niedziela z obiadem u Dziadków Warszawskich.
No piękna trasa, moje stare śmieci czesto równiez rowerami przemiarzana - Dolinka Służewiecka i las Kabacki :) Aż mi się miło na sercu zrobiło. a w sumie przecież nadal blisko w te miejsca mamy, ale jakos tak fajnie o nich u kogoś przeczytac :)
OdpowiedzUsuńOrganizacja widze w pełni, chylę czoła. Ja też wracam do dawnych schemtaów, jakże innych niż wakacyjne.
Zauważyliśmy wszyscy, że uporządkowany plan poranka i wieczoru zmniejsza napięcia i ułatwia obudzenie rano, a spokojne zaśnięcie wieczorem.
UsuńA Las Kabacki to ulubione miejsce naszych wycieczek rowerowych.
Bardzo przyjemnie uplywaja Wam wrzesniowe weekendy! :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam organizacje! U nas w szkolach sa stale pory zajec, wiec zawsze ja rano wsadzam dzieciaki w autobus, a M. ich odbiera. Ale wszelkie zajecia pozalekcyjne niestety spadaja na mnie... Na szczescie w pracy tez mam zazwyczaj ten sam grafik.
Ja mam pracę na zmiany i bez tygodniowej organizacji, kto kogo dziś gdzieś zawozi czy odbiera, zginęlibyśmy w kłótniach i chaosie.
UsuńKorzystaliśmy z pogody....