niedziela, 9 lipca 2017

Leniwie (chłopcy), pracowicie (ja) spędzony czas

Wakacje to okres urlopów i remontów. W pracy od dwóch miesięcy mamy remont elewacji budynku. Skutek - hałas i nieziemskie, niezmierzone, nieusuwalne pokłady kurzu, który wciska się przez szpary w drzwiach i oknach. Przy zdejmowaniu towaru z wyższych półek trzeba go dyskretnie przetrzeć, bo porządek po przetarciu półek trwa około jednego dnia. Do tego nasza pomoc apteczna jest nieobecna z powodów zdrowotnych. Czekamy na jej powrót z niecierpliwością. Inne jej obowiązki jakoś ogarniamy, ale codzienne sprzątanie już się nam w grafiku pracy zwyczajnie nie mieści. Pocieszam się, że remont ma się skończyć do końca sierpnia, a pomoc kiedyś w końcu wróci.

Ze spraw zawodowych, to niestety muszę się trochę przyłożyć do szkoleń i do nauki angielskiego, bo leżą i kwiczą. Może perspektywa spokojnych, letnich wieczorów trochę mnie zmotywuje?

Chłopcy zaczęli wakacje ostatnim rodzinnym świętowaniem siódmych urodzin Andrzejka.
Odpoczywali przez tydzień od swoich placówek pod opieką moją i Babci Warszawskiej. I wyszło nam to wszystkim na dobre. Wyspaliśmy się, zwolniliśmy tempo, chłopcy, a zwłaszcza A wyspokojnieli. Dali się nawet namówić na nocowanie u Dziadków Warszawskich. A teraz, od tygodnia mają swoje zajęcia szkolne i przedszkolne. 

U Tadzia w tym roku przedszkole realizuje projekt "Od podłogi aż po dach". Dzieciaki z różnych materiałów budują, kleją, lepią, malują różne budynki i ich wyposażenie. Efekty pracy podziwiamy na stronie przedszkola i na wystawie. Tadzik zachwycony, w swoim żywiole, a Andrzej trochę zazdrosny. Wymyślił, że majsterkowanie będzie też na wakacjach u Dziadków Grabowskich. W końcu dziadek Tadeusz i wujek Wojtek się na tym dobrze znają.

Andrzej jutro zacznie drugi tydzień półkolonii z piłką nożną. Bardzo mu się podoba możliwość gry w piłkę z kolegami i szaleństwo boiskowe. Z kąpielą pod zraszaczem do trawy włącznie. Pan Wojtek i pan Michał mają fantazję :)) 
Niestety w ubiegłym tygodniu Andrzejka dopadła gorączka, ale trwała tylko trzy dni i poszła sobie. Mam synka - zagadkę. Trzydniowa gorączka, pojawiająca się tylko wieczorem, schodząca po jednej dawce leku przeciwgorączkowego. Objawów innych brak, badania moczu OK, lekarz się niczego nie dopatrzył. Mnie na myśl przychodzą trzy możliwości:
1. nasilona alergia na pyłki traw.
2. podziębienie po weekendowej kąpieli w bieżącej i zimnej wodzie.
3. rosnące szóstki - pomyślałam o nich dziś dopiero dziś.
Cokolwiek było, po trzech dniach poszło precz w zasadzie bez leków. Syn odpoczywał w domu i tyle.

Oprócz czasu spędzanego w szkole i przedszkolu po powrocie do domu oraz popołudniu w weekend chłopcy spędzają czas na patio. Nasz blok to czworobok z zamkniętym podwórkiem w środku. Jest tam mały plac zabaw, trawniki, mostek, trochę krzaków do chowania. W poprzednich latach nie korzystaliśmy z niego za bardzo, bo Andrzej sam nie chciał iść, a Tadzio był za mały na samodzielną eskapadę. Teraz bardzo się to zmieniło. Chłopcy idą sami, świetnie sobie radzą, zawierają nowe znajomości, a my mamy czas na: drzemkę popołudniową, umycie okien czy poodkurzanie w spokoju.
Bardzo to wygodne. Podwórko jest dostępne tylko z bloku, a z naszej kuchni dokładnie wszystko widać. A chłopcy mają okazję poćwiczyć samodzielność.

Przed nami kolejny tydzień pracy, zajęć szkolno-przedszkolnych i domowych. Ale są wakacje! Czujemy je w zwolnionym tempie naszego życia, w pogodzie i w zwiększonej ilości czasu spędzanego na dworze.
Za nami dwa fajne weekendy. Ale o tym następnym razem.

5 komentarzy:

  1. Fajnie macie z tym podworkiem! Ja, mimo ze mieszkamy w domu z ogrodem ogrodzonym z 3 stron, nie zostawiam Potworkow samych na dworze dluzej niz na minutke. Ta jedna nieogrodzona strona mnie martwi. Boje sie, ze cos (lub ktos) moze wyjsc z zarosli. A poniewaz dwa lata temu mielismy z przodu niedzwiedzia, pozniej wlamywacza, a kiedys M. przegonil kojota, ten moj strach wcale nie jest taki nieuzasadniony. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się Ci nie dziwię. Po takich przygodach lepiej nie ryzykować. U nas na podwórko trzeba wejść przez blok. Nie ma opcji, żeby znalazł się tam ktoś obcy lub jakiś zwierzak.

      Usuń
    2. Wow, kojot, niedźwiedź - też bym się bała, ale z ciekawości bym chciała zobaczyć na swoim podwórku ;)
      Aby tylko zniszczeń nie dokonali..

      Usuń
  2. Ale fajna sprawa z tymi półkoloniami z piłką nożną. Tymon pewnie chciałby na coś takiego chodzić.
    Zabawa pod zraszaczami trawy to najwieksza frajda i u nas ;)

    Temat z tym budowaniem i wyposazaniem domów idealny, oj bardzo bym się cieszyła na takie coś u nas i chtnie bym w nim też uczestniczyła ;)

    zamknięte podwórko to świetna rzecz. Moje łobuzy też już na legalu sami wychodzą do naszego ogrodu, Tymon juz rok temu sam chodził, Tolę jeszcze pilnowałam, teraz czasem też jestem razem z nimi, ale fakt, wolę jak sami leca, a ja wtedy odpoczywam, albo coś działam.

    Patrz, nie pomyślałam, że przy szóstkach też można gorączkowac, bo Tymuś też tak miewał, może to był powód.

    O matko, kurz budowlano remontowy, przekleństwo. pamiętam jak pozaklejałam wszystkie szpary w szafach w dawnym mieszkaniu, bo miałam robione gładzie... i ten kurz mimo taśm i tak tam wlazł do środka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piłka to na razie konik Andrzeja. Każdego dnia był spocony, wymęczony i przeszczęśliwy.

      Tadzio miał swoje budowanie i nawet wycieczkę na prawdziwy plac budowy. Z dużą koparką do której można było wsiąść i poruszać łyżką. Normalnie raj na ziemi.

      Podwórko na które można wyjść samemu to oddech dla nas i dla nich. Cóż na dalszy plac zabaw nie mam odwagi puścić ich samych. Za daleko.

      Szóstki to moja teoria. Bo co do licha powoduje gorączkę, która z jednej strony trzyma trzy dni, a z drugiej spada po jednym podaniu leku na cały dzień?!

      A kurz budowlany, pobędzie z nami do końca października.

      Usuń