sobota, 6 maja 2017

Czas, chyba jeszcze bardziej deficytowy towar niż pieniądze. Przynajmniej u nas. Całkiem niedawno pisałam, że dla mnie czas pędzi jak TGV, Pendolino czy inny szybki pociąg. Dlatego tak bardzo doceniam błogie lenistwo.

Długi weekend majowy. Tym razem naprawdę długi - całe 5 dni wolnego. Ubiłam interes z koleżanką z pracy. Ona pracowała cały wtorek (2.05), ja biorę cały piątek po Święcie Bożego Ciała. W ten sposób obie mamy długi weekend.

Czas wolny to czas bez pracy, gotowania, prania, sprzątania, zakupów i reszty domowego kołowrotka. Za to wypełniony po brzegi relacjami z dziećmi i mężem. Taki mini urlop. A przy tym okazja do spotkania z Dziadkami, Ciocią i Wujkiem.
Bardzo tego wolnego potrzebowaliśmy, wszyscy.
1. Mąż, bo nareszcie mógł wyspać się do woli, nawet w dzień, grać w piłkę nożną i planszówki, układać tory z klocków i oprowadzać nas po swoim rodzinnym mieście.
2. Dzieciaki, bo mogły: bawić się z nami do woli, spacerować, oglądać rodzinne miasto Taty i zajadać smakołyki robione przez Babcię.
3. Ja, bo nareszcie miałam czas na: spanie do woli, zabawę, wygłupy z chłopcami, nocne oglądanie filmów z mężem.

Sobotę, gdy za oknem mżawka nie zachęcała do wystawiania nosa za drzwi, przeleniuchowaliśmy i przespaliśmy.

W niedzielę uznaliśmy, że trzeba korzystać z ładnej pogody i wyszliśmy na piłkę, a potem na plac zabaw.

W poniedziałek korzystając ze słonecznego dnia wyruszyliśmy na wycieczkę po Białymstoku. Wycieczkę niezwykłą, bo częściowo śladami Taty. Pierwszym przystankiem była podstawówka Taty. Obeszliśmy dookoła, Mąż powspominał, jak i w co bawił się wtedy z kolegami. Chłopcy słuchali z zaciekawieniem. Nawet urządziliśmy sobie wyścigi na betonowej bieżni. I tu prym wiódł Andrzejek, nasz pędziwiatr.
Potem wpadliśmy na chwilę do liceum Taty. 
A potem ruszyliśmy na włóczęgę po parku. Park jest spory, ładny i położony tuż przy Pałacu Branickich - najbardziej znanym budynku w Białymstoku. Najlepszą atrakcją w parku okazała się fontanna. Ale nie jakaś tam sobie fontanna, tylko prawdziwe przedstawienie z wodą w roli głównej. Przez dwadzieścia minut oglądaliśmy wysokie i niskie strumienie wody, wytryskujące z kilku dysz. Nawet tęczę udało się nam zobaczyć. W końcu to był bardzo słoneczny dzień. Po buszowaniu w parku przyszedł czas na smakołyki w "czekoladziarni" Wedla. Jak zwykle było smakowicie i baaaaaaardzo słodko. Chłopaki i ja delektowaliśmy się goframi z owocami i sosem czekoladowym oczywiście :)) Mąż wolał konkrety i postawił na sałatkę. Po pokrzepieniu nadwątlonych długim spacerem sił wyruszyliśmy na dmuchańce, rozłożone na rynku. Z okazji Święta Pierwszego Maja na rynku był piknik,  dmuchańce, stragany z różnościami i nawet można było się przejechać na kucyku szetlandzkim. Andrzejek wolał skakać na zamku, a Tadzio zjeżdżać z olbrzymiej zjeżdżalni.
Wyskakali się i wyzjeżdżali za wszystkie czasy. A potem, posileni serowymi korbaczami, zwiedziliśmy w drodze powrotnej do samochodu park przy Pałacu Branickich. Żałuję że nie zrobiłam kilku zdjęć, bo park wokół pałacu jest ślicznie utrzymany i bardzo kolorowy. Była lekcja botaniki - muszę wpaść na korepetycje do Marty albo Iwosi, bo jakoś słabo u mnie że znajomością gatunków kwiatów. Była też powtórka z mitologii greckiej - odkąd A umie czytać nie można kombinować, sam sobie przeczyta, co to za rzeźba ozdabia ogród, a potem egzamin z mitologii gotowy. 

We wtorek mimo zimna i tak 2 godziny na dworze spędziliśmy grające w piłkę nożną.

A środa mimo zapowiadanego deszczu była przepiękna. I piłka (Andrzej zrobił postępy w kiwaniu), i plac zabaw obowiązkowo były zaliczone. Dopiero wieczorem, gdy wyjeżdżaliśmy do domu, pożegnał nas deszcz. Korków na szczęście nie było - pewnie większość ludzi nieco wydłużyła sobie weekend.
Za to dziś już sobota a ja wciąż próbuję się odgrzebać spod sterty rzeczy do prania i prasowania. A pogoda raczej do spacerów zachęca.

2 komentarze:

  1. Fajna taka majówka, Twój mąż wrócił choć na chwilę do przeszłości :) Ja jak zawsze przechodzę obok swojej podstawówki to mam gole w gardle, tyle fajnych wspomnień wraca wtedy.
    A te sterty po powrotach... Ach, efekt uboczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieliście udaną majówkę :) Pozwiedzaliście, pobawiliście się, wyspaliście. U nas na majówce tylko to środkowe: bawiliśmy się do woli, jak każdego dnia z dziećmi ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń