piątek, 8 kwietnia 2016

Temat mocno kontrowersyjny

Tak, wiem, że to tylko projekt, a nie obowiązująca ustawa.
Tak, wiem, że powiedziane w tej sprawie zostało już wiele.
Wypowiem się i ja. Z perspektywy mamy dwójki "trudnych" dzieci. Starszak ma zaburzenia SI i problemy z napięciem mięśniowym. Młodszy po dwa sztywne całkiem i dwa słabo działające palce u rączek (urodził się ze zrośniętym paluszkami), problemy z napięciem mięśniowym. 
W obu przypadkach o chorobach naszych dzieci dowiadywaliśmy się po fakcie (po urodzeniu).
W obu przypadkach niezbędna do komfortowego życia jest terapia i rehabilitacja. 
Nie zdziwicie się chyba, gdy powiem, że całkowity jej koszt spoczywa na nas, rodzicach. Nasze Państwo zrefundowało nam tylko operacje rozdzielenia paluszków u Młodszego. Wszystkie wizyty przygotowawcze, badania, konsultacje, zmiany opatrunków itp. były płatne. 
Młodszy ma orzeczoną niepełnosprawność. Z tego tytułu przysługuje mu zasiłek pielęgnacyjny w "oszałamiającej" kwocie 153 zł miesięcznie.
Każdego dnia dziękuję Bogu, że to tylko takie problemy zdrowotne. Dziękuję za to, że stać nas na terapię, dzięki której Starszy lepiej odnajduje się w grupie, że stać nas na rehabilitację, dzięki której Młodszy staje się niemal tak sprawny jak dzieci w jego wieku.

A do szanownych autorów projektu mam kilka pytań:
Czy projekt przewiduje realną, bezpłatną i anonimową materialną, lekarską, psychologiczną i prawną pomoc dla ofiar gwałtu, które w świetle tego projektu zostaną zmuszone do urodzenia poczętego w wyniku gwałtu dziecka?
Czy projekt przewiduje realną, materialną i psychologiczną, stałą pomoc dla rodziców i dzieci, którzy zostaną pozbawieni żony i mamy donaszającej ciążę zagrażającą jej życiu i umierającej w wyniku powikłań?
Czy projekt przewiduje realną i bezpłatną pomoc psychologiczną dla matek zmuszonych donosić ciążę z dzieckiem niezdolnym do życia po urodzeniu oraz realną i bezpłatną pomoc medyczną dla tych dzieci?

Obrońcy projektu zaprzeczają, jakoby wyżej stawiali życie płodu niż kobiety ciężarnej.
Powołują się na zapis, że nikt nie ukarze lekarza za pomoc kobiecie ciężarnej, gdy jest zagrożone jej życie czy zdrowie. A ja się pytam, dlaczego w takim razie tak wiele dzieci rodzi się z urazami i upośledzeniami, a kobiety cierpią z powodu powikłań po ciężkim porodzie naturalnym, bo lekarz czekał do ostatniej chwili z cesarką. Dlaczego w XXI wieku kobiety umierają w szpitalu przy porodzie, bo nikt nie zauważył, że coś jest nie w porządku. Naprawdę, nie sądzę żeby większość lekarzy ryzykowała poniesienie konsekwencji karnych. Też będą czekać do ostatniej chwili.
Konsekwencje poniesiemy my, kobiety, nasze rodziny, mężowie, dzieci.
Skoro my poniesiemy konsekwencje, dlaczego nas nikt nie pyta o zdanie?! Jakim prawem w XXI wieku mój własny kraj traktuje swoje obywatelki jak bezmózgie istoty, którym trzeba wybić z głowy jakiekolwiek próby samodzielnego myślenia?! Jakim prawem zabiera się nam wybór, a jednocześnie karze się nam samodzielnie ponosić konsekwencje zaproponowanej ustawy?! 

Nie jestem zwolenniczką aborcji. Myślę, że nie jest to łatwa decyzja. I że pozostawia ślad na całe życie. Ale nie wiem, co zrobiłabym, gdyby dziecko, które noszę pod sercem nie miało żadnych szans na przeżycie. Nie wiem, co zrobiłabym, gdybym była ofiarą gwałtu i dowiedziałabym się, że jestem w ciąży. I nie chciałabym zostać zmuszona do poświęcenia życia dla dziecka, które umrze wraz ze mną. 

13 komentarzy:

  1. Od niemal tygodnia, czyli od tej feralnej mszy, na której został odczytany ten słynny list, myślę o tym niemal cały czas. Wypowiedziałam się już dość szeroko tu:
    http://bocianieczekamy.blogspot.com/2016/04/pis-off.html

    Jestem chyba wciąż w stanie niedowierzania, że ten projekt w czyjejś głowie się urodził... W mojej małej główce się to wszystko nie mieści. Jestem wciąż (chyba) płodną kobietą, mam dwie córki... I jestem najzwyczajniej w świecie przerażona. I może to słowa przedwczesne, ale o ile jeszcze jakiś czas temu po cichu marzyliśmy z mężem o trzecim dziecku bliżej 40, tak jeśli ta ustawa przejdzie, autentycznie się nie zdecydujemy.
    To jest szalenie trudny temat. Delikatny w każdym wymiarze. Niestety, mam wrażenie, że nie ma z kim prowadzić dialogu. Obrońcy tej ustawy, obrońcy KAŻDEGO życia, nie chcą słuchać argumentów drugiej strony. Dla nich wszystko jest albo czarne, albo białe. Nie ma nic pomiędzy. A w tej konkretnej sytuacji pomiędzy jest cała masa historii, które zmuszają nas do otwarcia szeroko oczu i umysłów, póki możemy jeszcze coś zrobić. Chociaż obserwując cały ten "burdel" (za przeproszeniem) mam poważne wątpliwości, czy można coś jeszcze zrobić...

    Nie mam siły powtarzać tego, co napisałam u Ali. Dodam tylko, że z przerażeniem czytam argumenty drugiej strony. Ja wiem, rozumiem, że Oni pewnie czują to samo stosunku do tego, co piszę i myślę choćby ja, ale... Wydaje mi się, że ten mój głos, to jednak głos rozsądku. Bo żadna z kobiet, myślących jak ja, nie chce zrobić z aborcji środka antykoncepcyjnego. No litość boską- nie. Widzimy jednak, jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jak okrutny bywa los.
    Powiem Ci Visenno, że nie na moje nerwy te dyskusje.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuje się pod tym i właśnie pod tym jak spuentowalas - nic dodać nic ująć. Nie jestem zwolennikiem aborcji, jednak nie chciałabym nigdy stanąć przed takim wyborem w przypadkach jakie opisujesz, ale jak bym już musiała chciałabym mieć wybór - dokładnie tak, WYBOR! W tej chwili ktoś chce decydować za nas, co gorsza zostawiając nas równocześnie same w tych tragediach. Bo to są tragedie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, dla mnie kosmosem jest to, że ktoś może tak po prostu powiedzieć swojemu dziecku w brzuchu "sorki" i je zabić tylko dlatego, że jest chore. Myślenia innych nie zmienię, mogę tylko przyjmować własne dzieci - ale przeraża mnie, ile takich maluchów ginie z błahych powodów, bo się komuś nie spodobały albo nieplanowane były. W tym naprawdę duże dzieci, takie jak moja dziewczynka w brzuchu. Sprawa "nieudanych" aborcji i zostawiania małego dziecka żeby sobie konało w męczarniach w szpitalu, bo nikt mu pomocy nie udzieli (a wszyscy by się uwijali, gdyby był to po prostu wcześniak, a nie efekt aborcji), też mnie mierzi. Tak jakby dopóki dziecko nie wyjdzie z brzucha było jakimś króliczkiem doświadczalnym, z którym sobie można robić co się chce, bo nie ma żadnych praw.
    Ja rozumiem przerażenie i tragedia kobiet, nieraz są ciężkie sytuacje, dziwi nie tylko że nikt nie zauważa tragedii tych małych dzieci, tylko dlatego że one jeszcze nic powiedzieć nie mogą. Może wolałyby się urodzić normalnie i godnie odejść, a nie być zabite na życzenie rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię. I tak jak napisałam nie jestem zwolenniczką aborcji. Ale jeżeli proponujemy taką ustawę o ochronie życia, to dajmy tym, które ona dotknie najbardziej prawdziwą, namacalną pomoc. Myślę, że wiele kobiet podjęłoby inną decyzję, gdyby dostało prawdziwe wsparcie.

      Usuń
    2. zgadzam się z Rivulet.... z każdym słowem...
      Dodatkowo sama w swoim otoczeniu mam historie, kiedy to miało urodzić się dziecko z zespołem Downa bo taki właśnie był wynik badania prenatalnego, matka musiała podjąć decyzję czy urodzi czy dokona aborcji (rzecz dzieje się poza granicami Polski) Po dokonaniu decyzji o urodzeniu pojawiła się na świecie zupełnie zdrowiutka dziewczynka. Ileż dzieci ginie w wyniku źle postawionej diagnozy przy badaniu prenatalnym... i odwrotnie ... ile dzieci miało być zdrowych a rodzi się z wadami. Dalej się nawet nie rozpisuję bo to zbyt szeroki temat na komentarze... :)
      I tak jak Ty Visenno, co dzień dziękuję Bogu, że stać mnie na rehabilitację moich dzieci. O tym powinno się myśleć i nad takimi sprawami debatować. Ale obawiam się, że to temat zbyt mało medialny i politycy (szczególni tacy, którzy mają parcie na kontrowersje) mają go "w nosie". ot i wszystko...

      Usuń
    3. Tylko że ja mam na myśli wady, gdy dziecko umiera w kilka godzin lub dni po narodzinach. Zespół Downa nie jest wadą letalną. Mnie brakuje rozwiązań systemowych, prawdziwej pomocy, a nie pustych słów. I znam mój Młodszy jest typowym przykładem. W badaniach prenatalnych było OK, dopiero po urodzeniu okazało się, że nie jest OK.I przede wszystkim brakuje mi dialogu z obu stron, a nie obrzucania się epitetemi

      Usuń
  4. No właśnie, to oto chodzi, nie oto by zabijać dzieci bo tak, absolutnie za tym nie jestem i nigdy nie byłam, urodziłam pierwsze dziecko w niespełna 18roku życia, nie muszę pisać ilu mi doradzalo co mam z tą "niechciana" ciąża zrobić... Nie zrobiłam!! A mogłam..
    Zespół Downa uważam że to też nie jest wadą do usuwania, ale nie wychowuje takiego dziecka, mamy takie w rodzinie i to z małym upośledzeniem i wiem że ani jemu ani matce łatwo nie jest chwilami, chwała jej za to, że wychowuje z miłością, bo ktoś inny mógłby tego nie udźwignąć, porzucić po narodzinach. Nam łatwo oceniać bo nie mamy dzieci z tak ciężkimi wadami, bo nie mamy śmiertelnie chorych dzieci, bo nikt nas nie zgwałcił... I obyśmy NIGDY tego nie doświadczyły. Ale dlaczego kobiety które doświadczyły tych tragedii nie mają prawa głosu?
    Moja przyjaciółka, która pochowała swoje 18msc dziecko, które urodziła z wieloma wadami i też miała jeszcze wtedy możliwość terminacji ciąży, nie zdecydowała się.. Po śmierci synka, w swym wielkim bólu żałowała że pozwoliła mu na tyle cierpienia, że przez całe życie był w szpitalu, że nie ukrocila mu tych cierpien, wielkich cierpien, bo nawet jak umierał to cierpiał - wyobrazacie sobie?? Nie, my matki ZDROWYCH nie cierpiących dzieci tego nie rozumiemy i nikt kto tego nie doświadczył nie zrozumie, dlatego nikt za nie nie powinien decydować. Ja byłam w szoku że ona tak mówi, bo kochała nad życie, poświęciła mu swoje życie, była przy nim non stop, zrezygnowała z pracy aby móc być w szpitalu, na Oiomie, 18msc.. A tu takie stwierdzenie? Ale to miłość, nie wygoda jak wielu myśli, że dlatego takie matki to robią, ale właśnie miłość, bo widok dziecka, swojego dziecka cierpiącego i umierajacego jest czyms niewyobrażalnym i dlatego, jeśli one z miłości chcą oszczędzić swoim dzieciom tego cierpienia, to nie powinniśmy im tego bronić. Ja osobiście myślę, że w takiej sytuacji nie podjelabym decyzji o aborcji, ale teraz tak myślę, bo nie jestem przed takim dylematem, bo mam zdrowe dzieci, ale jakby było gdyby.. Tego nie wiem, nikt z nas nie wie, możemy się tu zarzekac, ale nie wiemy tego i tyle, dlatego możliwość wyboru powinien być i trzeba odróżnić to od aborcji z powodu "bo tak, bo nie chce dziecka, no trzeba pozbyć się problemu itd,"
    A do tego inna sprawa jest tez właśnie wsparcie państwa, a nie tylko zakazy od niego, to nie jest wyjście, to jest szybka droga do kolejnych dzieci w beczkach, piecach i innych okryvienstw. Naprawdę, nie zdajemy sobie sprawy w jakich sytuacjach są kobiety gwalcone przez swoich pijanych mężów, którzy potem zostawiają je same i maltretuja za to że znowu są w ciąży itd Dla mnie to też niewyobrażalne, a jednak tak się dzieje. Gdzie w tym wszystkim jest państwo, gdzie jest pomoc, gdzie są ci którzy obrzucili by kamieniami gdyby ta matka usunęła ciążę, oddala do domu dziecka, albo urodziła w tej patologii .. Łatwo mówić, oceniać, zakazywać. Ale kto tak naprawdę z tych osób był w którejś z tych sytuacji i wie co by zrobił.
    Dlatego powinien być wybór i wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Momentami nie wierzę w to jak bardzo przeinaczany bądź wypaczany jest sens wypowiedzi strony przeciwnej. Aborcja bo dziecko się nie spodobało??? Naprawdę, litości. Boże Święty! My tu nie rozmawiamy o rozszczepie podniebienia czy odstających uszach. Naprawdę zastanawiam się, czy to przeinaczanie to zabieg celowy, żeby zrobić z nas potwory bez serca.

    "Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono"- od dłuższego czasu, w każdej jednej sytuacji, przyświecają mi te słowa. Bo jeśli u Ali piszę, że wyobrażam sobie pewne rzeczy, to nie ma to absolutnie nic wspólnego z tym, że ja zrobiłabym tak i tak. Bo nie wiem. Nie wiem, jak zrobiłabym będąc w takiej sytuacji.
    Iwosiu, Ty chyba zdaje się też czytałaś blog mamy Sandry, która miała guza mózgu? Ten blog, każdy wpis kipiał miłością ogromną matki do córki. Nie wiem czy pamiętasz wpisy tej Mamy, kiedy Jej córka wróciła z hospicjum do domu? Kiedy miała gorączkę mózgową... Kiedy Mama modliła się, żeby Bóg skrócił Jej cierpienia. Pisząc pracę magisterską nt. eutanazji właśnie do takich rodziców dotarłam. Którzy kochali tak bardzo, że widok dziecka TAK cierpiącego był ponad Ich siły.
    Rivulet, zgadzam się, że nie wiemy, czego pragnęłyby dzieci, o których mówimy. Tylko powiedz mi- dziecko, które ma urodzić się ze szczątkowym mózgiem- jak Ono miałoby nam powiedzieć, co woli...
    Tu naprawdę nie rozmawiamy o tym, że wolałybyśmy dziewczynkę, a nosimy pod sercem chłopca... Albo, że oboje mamy z mężem piwne oczy, a dziecko zielone...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsparcie i pomoc państwa... Kolejna kwestia, kiedy nie wiadomo czy wybuchnąć śmiechem, czy płaczem. O jakim wsparciu my w ogóle mówimy? Te mamy, które protestowały w sejmie jakiś czas temu, to też pewnie się nudziły i z braku ciekawszych zajęć akurat tam poszły. U nas wsparcie państwa, kościoła i ruchów pro-life kończy się w momencie narodzin dziecka, o które tak zaciekle walczyli. Te rodziny pozostawione są same sobie. Rehabilitacja w takim wymiarze, jakiego potrzebowałoby dziecko? Turnusy rehabilitacyjne? Opieka specjalistów? Dofinansowanie w takim stopniu, aby rzeczywiście można było temu dziecku zapewnić optymalną pomoc i rozwój? No słucham- gdzie wtedy jest państwo, kościół i ruchy pro-life? I naprawdę nie jest moim celem obraza nikogo, kto myśli, czy widzi problem inaczej niż ja. Jednak przyznam otwarcie- dla mnie w wielu kwestiach to zwyczajnie hipokryzja.

      Kolejny temat, który pojawił się u Ali, a o który zahaczyliśmy i tu- co to znaczy godna śmierć? Aborcja jest niegodna. A skazanie dziecka na nieludzkie cierpienie, tak, żeby umarło poza łonem mamy, nosi znamiona godnego odchodzenia? Bo ja, przyznaję, mam tu jednak pewien problem.

      Usuń
    2. Co do wsparcia przez państwo - do jak napisałam, Bogu dziękuję, że stać mnie na rehabilitację, terapię i wszystkie niezbędne akcesoria. Ale nasz problem to pikuś. Można zajrzeć np na blog mamy Adasia, ona szczegółowo opisuje koszty opieki nad synkiem. Bez pomocy osób trzecich i fundacji byłoby im bardzo trudno, a oboje pracują.

      A godna śmierć. W naszym szpitalu nie ma miejsca by pożegnać dziecko, które umrze przy porodzie, zdarzają się przypadki niewybrednych komentarzy na temat stanu dziecka. Trudno mi uwierzyć, że nagle zmieni się podejście personelu i najważniejsze będzie zapewnienie komfortu i zmniejszenie cierpienia do minimum.

      Usuń
  6. Tak, pamiętam ten wpis Agaty :( płakałam nad każdym jej postem gdy pisała o tym strasznym cierpieniu Sandrusi, choć i tak nie byłam w stanie wyobrazić sobie co czuje jej serce, serce matki która widzi cierpienie obłędne swojego dziecka, nie może mu pomóc i błaga o śmierć dla niego aby uwolnić je od Cierpienia.. Koszmar.
    Przez swoją działalność charytatywną znam osobiście takich rodziców i wiem jak Oni chcieli już śmierci dla swoich nieuleczalnie chorych dzieci, aby już nie CIERPIALY, a nie dlatego że były dla nich niewygodne. Odrozniajmy takie rzeczy, próbujemy choć w maleńkim stopniu postawić się w sytuacji tych ludzi, nie oceniamy z innej płaszczyzny, nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.
    Nie każdy rodzic chcący skrócić dziecku i sobie cierpienia, mówi do niego "sorry, jesteś chory, znikają..", nie można tak pisać o tych ludziach zwłaszcza że nie wiemy co czują, jak cierpią.
    Znam dziecko które urodziło się bardzo chora, nie do wyleczenia, niewidome, nieruszajece sie, od chwil narodzin do swojej śmierci po dwóch latach leżące samotnie non stop na Oiomie, bo? Bo jego rodzice powiedzieli właśnie to " sorry, jesteś chore, spadaj...". Matka była raz w miesiącu, nie przytulając, nie głaszcząc, nie kochając, była po to aby stwarzać pozory bycia rodzicem aby dostawać zapomogę... Dzieciątko umierało w samotności, nie kochane, cierpiało całe swoje życie. Tego chce Państwo dla tych wszystkich dzieci których rodzice nie podołają z ich nieuleczalnymi chorobami?? I wg obrońców życia, ta matka była wspaniała, nie dała przecież usunąć ciężko chorego dziecka i tyle i dalej już nikogo z nich nie obchodzi los tego dziecka. Takie są realia. To że zakaże się aborcji w takich sytuacjach, w tych WYJATKOWYCH sytuacjach niczego nie zmieni. Nikt nie stanie się odporny na cierpienie swoich umierających dzieci, nikt kto nie umie pokochać takiego dziecka no nie pokocha, a dzieci będą jeszcze bardziej CIERPIALY po nieudanych nielegalnych aborcjach, które się nasila.
    Nie można ślepo brnąć w swoich przekonaniach, trzeba próbować rozumieć tych o których chcemy decydować i choć na chwilę zdjąć klapki z oczu, trzeba spojrzeć na problem głębiej.
    Powtarzam, ja dziś mówię że nie dokonalabym aborcji w żadnych z wymienionych przykładów, ale nie wiem jakby było naprawdę gdybym stanęła w obliczu takiej tragedii. Dlatego nie oceniamy i nie decydujemy za innych.

    OdpowiedzUsuń
  7. OjciecNieKsiądz9 kwietnia 2016 21:52

    "Nie potrzebują odchodzić, wy dajcie im jeść" Mt 14, 16
    Gdyby biskupom rzeczywiście chdziło o ratowanie dzieci nienarodzonych zastanowili by się nad powodami dla których kobiety decydują się na aborcję. Pomyśleli by co można zrobić aby części z tych kobiet ułatwić podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka. Ale to by wymagało konkretnych, praktycznych działań. Ogólnokrajowej, stałej zbiórki funduszy. Stworzenia sieci domów samotnej matki, hospijów, ośrodków adopcyjnych, rehabilitantów itp. A nade wszysto zmiany podejścia do antykoncepcji i edukacji seksualnej w szkołach. Dużo łatwiej jest zmienić prawo niż rozwiązać realny problem. Alienacja i arogancja tego środowiska jest doprawdy porażajaca. Ale mnie o wiele bardziej przeraża ich lenistwo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Każde życie jest ważne....Tylko, że tym stwierdzeniem nie zmusimy nikogo do pokochania dziecka na siłę. Powtórzę jeszcze raz, że gdyby istniała realna, prawdziwa i namacalna pomoc, nie tylko materialna, ale prawna,psychologiczna i medyczna, to wiele kobiet mogłoby zdecydować się na donoszenie ciąży z bardzo ciężko chorym dzieckiem.Bo wiedziałyby, że nie zostaną z tym same.
    I chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że choć zdania mamy odmienne, to potrafimy to uszanować.

    OdpowiedzUsuń