piątek, 25 września 2015

Koniec nadmorza

Jeszcze tylko dziś i jutro, i pora wracać do domu. I w końcu powrót do domowych obowiązków....... 

Nie powiem, trochę już chce mi się wracać. Brakuje mi np. pralki albo porządnego zaopatrzenia sklepu. 
Z drugiej strony dobrze jest wypaść z domowego kołowrotka. Po powrocie wciągnie nas wir wizyt lekarskich chłopaków, moich, męża, wir spraw związanych z przygotowaniem do sezonu grzewczego w starym domu, wir rzeczy do kupienia i zrobienia w pokoju chłopaków. 

Ciekawe czy uda nam się przepłynąć przez te wszystkie wiry :)))) 

wtorek, 22 września 2015

Nadmorskie przemyślenia

Nasunęły mi się dwa ważne spostrzeżenia dotyczące moich dzieci:

1. Nie przeszkadzać im w zabawie, tylko korzystać z wolnego czasu!!!!!!!!!!!!!!
2. Posłuchać, jak one chcą spędzić dzień, bo dużo atrakcji wcale nie musi być!!!!!!!!!!!!!!!!

I tyle...

Poza tym jak na drugą połowę września mamy wspaniałą pogodę. A ja nadal mogę się uczyć jak być wystarczająco dobrą mamą i nie zwariować z emocjonalnym pięciolatkiem i bardzo stanowczym dwulatkiem.

poniedziałek, 14 września 2015

Jurata

I udało się nam, udało się nam, udało się nam!!!!

Mimo pewnych zawirowań jesteśmy wreszcie nad morzem! Właściwie to mieliśmy przyjechać wczoraj, ale jakieś dwie godziny od Warszawy na autostradzie zepsuł nam się samochód. Zepsuł się tak, że my wracaliśmy samochodem podstawionym (dzięki Ci Panie za dobrą polisę assistance), a samochód wrócił na lawecie. I jeszcze S musiał podjechać po bagaże, bo się nie zmieściły. Cała historia trwała tak długo, że drugi start tego samego dnia nie miał już sensu. Do kompletu A na popołudniowym spacerze spadł z drążka tak niefortunnie,że ma wielkie krwiaki pod paznokciami na obu kciukach. Chyba 13 nie powinno się robić nic poza leżeniem w łóżku :)))))

Ale dziś, po bardzo krótkiej wizycie w serwisie wyruszyliśmy po raz drugi i oto jesteśmy w Juracie. Zdążyliśmy pożegnać się z Tatą ( S musi chodzić do pracy), zjeść obiad (gigantyczne porcje za bardzo umiarkowaną cenę), przywitać się i z otwartym morzem, i z Zatoką Pucką oraz rozpakować bagaże. Panowie wreszcie śpią (zdążyli już trochę dać mi w kość). A ja się po prostu ogromnie cieszę, że się nam udało.

P.S. Oczywiście na miejscu okazało się, że pech do końca nas nie opuścił - zapomnieliśmy spakować aparat fotograficzny

piątek, 11 września 2015

Nad morze

Już za chwilę, już niedługo, jeszcze tylko sobota i w niedzielę wyruszamy nad morze......

Bardzo się cieszę na ten wyjazd. 
Po pierwsze, będzie to bardzo miłe zakończenie lata
Po drugie, ponieważ A jest już w zerówce, będzie to nasz ostatni wakacyjny wyjazd we wrześniu. Na następny trzeba będzie dość długo poczekać.
Po trzecie, mam nadzieję, że morskie powietrze i zmiana klimatu wzmocnią zdrowie chłopców i zmniejszą trochę częstotliwość katarów.
Po czwarte, będę miała mnóstwo czasu dla obu chłopaków.
Po piąte nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam nad Bałtykiem. Jako istota ciepłolubna, z problemami ze stawami wolę kąpać się w "nieco" cieplejszej wodzie:))))

Oczywiście są też ciemniejsze strony wyjazdu:
1. Czy uda nam się trafić z pogodą? Prognoza pogody twierdzi, że będzie w miarę ciepło i tylko 2-3 dni deszczu, ale z prognozami jak wiemy bywa różnie...
2. Będę z chłopakami sama, S zostaje w domu (praca) i będzie z nami tylko w weekendy. A ja sama z pięciolatkiem wrażliwym i łatwo wybuchającym od nadmiaru emocji i dwuipółlatkiem w samym środku czasu: NIEEE, JA SIAM, jęczenia i marudzenia.
3. Dodatkowy bonus: Młodszy zaczyna katar. Wychodząca od miesiąca ostatnia piątka daje nam bardzo do wiwatu. Te jęki, płacze i marudzenie są z tym częściowo związane. A teraz w pakiecie katar.

Ale co tam. Martwienie się na zapas jeszcze nikomu nie pomogło. 

środa, 2 września 2015

Narzekać czy się cieszyć ?????

Dziś będzie mniej różowo. Właściwie to w ogóle nie będzie różowo tylko szaro buro i ponuro. 

O tym, że nasz młodszy synek będzie mieć problemy zdrowotne dowiedzieliśmy się po porodzie. Miał zrośnięte paluszki (trzeci i czwarty) u obu rąk. I zaczęło się.... W Polsce rodzic dla swojego dziecka sam musi wszystko znaleźć: specjalistę, terapię, rehabilitację. 
Znaleźliśmy specjalistę, który operował naszego syna. Czy nasz chirurg zrobił wszystko, co można było zrobić najlepiej jak umiał? Nie wiem...
Sami wpadliśmy na to, że po operacjach powinien mieć rehabilitację. Niestety trochę zbyt późno zaczęliśmy z rączką prawą. Czy gdybyśmy zaczęli masaże i rozciągali palce od razu po zagojeniu ran byłyby sprawniejszej? Mogę sobie tylko pogdybać.....
W trakcie rehabilitacji "wyszły" inne sprawy: niepełna praca prawego biodra, gołębi chód, nieprawidłowe napięcie mięśni brzucha. To nie są jakieś ogromne braki, ale każdy wymaga ćwiczeń, tych z rehabilitantką i tych domowych.
Oprócz kwestii ortopedycznych jest jeszcze alergia pokarmowa stwierdzona, alergia wziewna podejrzewana (ostatnio Młodszy stale kaszle, kicha i pociera oczy), niezarośnięty do końca otwór w sercu, kłopoty z pasożytami i kłopoty logopedyczne. W związku z tymi ostatnimi doszły nam kolejne ćwiczenia.  

O kłopotach zdrowotnych Starszaka też długo by mówić: zaburzenia SI, alergia pokarmowa i wziewna, kłopoty z migdałkiem, nieprawidłowe napięcie mięśni brzucha, koślawość stóp, asymetria, problemy sercowe, problemy z pasożytami, podejrzewane problemy okulistyczne. Do tego ogromna wrażliwość, trudność z nazywaniem emocji, częste wybuchy.... Starszak ma swoje ćwiczenia z SI, ortopedyczne, pracujemy też nad emocjami. 

Wiecie, co wkurza mnie najbardziej?????? Żaden problem zdrowotny (oprócz szmerów w sercu i zrośniętych paluszków) nie został wychwycony przez pediatrę tylko przeze mnie. Ich problemy zdrowotne wyłapywałam sama, obserwując, szperając w internecie i ufając bardziej swojej intuicji niż lekarzom. Jedyną reakcją lekarzy były stwierdzenia: tak może być, może jeszcze nie czas na to, te krostki na buzi to nic, ma Pani za sucho/wilgotno w domu..... 
Jednym słowem: "Proszę mi głowy nie zawracać, ja przecież wiem lepiej!!!" A jak już coś się potwierdziło, to: "A dlaczego Pani przyszła dopiero teraz?" Kiedy to słyszę, to krew mnie zalewa i mam ochotę zdzielić lekarza w głowę albo wypuścić wiązankę niecenzuralnych słów.

Czasem się zastanawiam, dlaczego akurat moi synkowie muszą się borykać z całym tym bagażem? Dlaczego nie mogą być po prostu zdrowi? Dlaczego katar nie może być najgorszą chorobą? Wkurza mnie, że ciągle coś wyłazi???? Wiem, że bywają gorsze choroby, problemy, ale i tak czasem mam dość!!!!!!!!!!

Ufff....  żale wylałam. Ulało mi się akurat dziś. Może dlatego, że T jest ostatnio marudny, płaczliwy, jękliwy i nieznośny. W huśtawkach nastrojów przegonił i brata, i mnie w najbardziej szalejącej burzy hormonalnej. Mam nadzieję, że ten okres nie potrwa długo....