piątek, 19 lutego 2021

Zima....

 Od początku lutego z małymi przerwami trwa zima. Taka jak lubię. Ze śniegiem, który przykrywa świat białą kołdrą. Z mrozem, dzięki któremu wszystko się skrzy i cieszy oczy. Ze słońcem, które grzeje naprawdę, a nie tylko blado prześwieca przez gałęzie.

Uwielbiam śnieg. Taki pod nogami, do szurania , robienia aniołków czy orzełków. Taki na drzewach i krzakach, gdy wszystko wygląda zupełnie inaczej. Taki na górce do szalonych zjazdów na sankach i na spodniach.

Taką właśnie zimę lubię.





poniedziałek, 8 lutego 2021

Luty

Oto jak wygląda dziś nasz balkon. Słowem wyjaśnienia podwórko z czterech stron otoczone domami - taka studnia. 




środa, 3 lutego 2021

Styczeń

    Pierwszy miesiąc nowego roku śmignął w olimpijskim tempie.
Fakt faktem, że działo się sporo, więc czas płynął tworząc małe zawirowania na wspólne zajęcia.

  Początek stycznia to ferie zimowe. Tak jak już wcześniej pisałam pół ferii zabawialiśmy się bez śniegu. Głównie w domu, bo pogoda była raczej słaba. Były wspólne gry planszowe, wielkie bitwy i wyścigi.
Odwiedziliśmy również moją Mamę - narobiliśmy hałasu, chaosu i trochę bałaganu rzecz jasna.

    Największe atrakcje pierwszego tygodnia to:
1. Uzupełnienie naszej szopki o figurki Trzech Króli - Młodszy oczekiwał tego z niecierpliwością
2. Szalony spacer w deszczu i skakanie po kałużach
3. Wizyta chłopaków u kolegi Starszaka (dziwnie się poczułam, gdy w domu nie było żadnego dziecka przez cztery godziny)
4. Rodzinne oglądanie filmów, na kanapie, z popcornem i przyciemnionym światłem.

   A potem, potem spadł śnieg, a Młodszy dostał epickiego kataru. Na szczęście katar w spacerach po śniegu i saneczkowaniu nie przeszkadzał. Skończyło się na inhalacjach przez tydzień. W drugim tygodniu ferii śnieg rządził niepodzielnie.

   Od 18 stycznia (czy jak w przypadku Młodszego od 19 stycznia) młodsze klasy wróciły do szkoły. Młodszy bardzo zadowolony. Są koledzy a nawet koleżanki do wspólnych zabaw, są atrakcje w postaci nowych roślin do pielęgnacji. Nawet lekcje jakoś się łatwiej wytrzymuje w szkole niż zdalnie.
  Starszy niestety nadal uczy się zdalnie. I choć lekcje ogarnia sam, widzę jak bardzo brakuje mu kolegów do zabaw i wygłupów. Aby trochę tę tęsknotę zmniejszyć w kolejny styczniowy weekend po rozpoczęciu szkoły był u nas jego kolega. Bawili się świetnie, ale zauważyłam pewną zmianę w ich zabawach. Kiedyś szaleli po całym domu, biegali, krzyczeli, a teraz na topie są gry planszowe albo karciane strategiczne. Chyba przechodzimy na kolejny etap, bo Młodszy również ostatnio wyciąga mnie do gier i zabaw planszowych. 

   Po feriach znów to śnieg był największą atrakcją. I kiedy tylko był czas chodziliśmy na sanki. A gdy śniegu było za mało urządzaliśmy bitwy śniegowe na naszym patio. Tam śnieg leży bez przerwy od pierwszego opadu. Podwórko studnia do którego nie dociera słońce czasem się przydaje.

    Poza śniegiem bardzo intensywnie czytaliśmy i czytamy. 
   Młodszy przygody Tappiego dłuższe i krótsze oraz operacje Biura Detektywistycznego nr 2. Obie pozycje czyta samodzielnie lub z nami czy z bratem. I obie mogę polecić na wiek 6, 7 i wyżej.
  Starszak operacje Biura Detektywistycznego nr 2 i cykl Baśniobór. Ten ostatni bardzo mu się spodobał, myślę że przeczyta również Smoczą Straż. To już lektura raczej na lat 10 i więcej.
    Czytamy również przed snem. Kończymy powoli cykl narnijski (został nam już tylko ostatni tom). Podróżujemy również po Dzikim Zachodzie z traperem Karolem Gordonem i jego przyjacielem lekarzem Janem czytając książki Wiesława Wernica.  
   Ja teraz czytam sobie Naukę Świata Dysku Prachetta. Są cztery części, tak jak wszystkie książki Prachetta są znakomite. Przeplatam ją sobie kryminałami Chmielarza.
     Mąż za to zachęcony przeze mnie pierwszymi tomami Świata Dysku - "Kolorem magii" i "Blaskiem fantastycznym" też wsiąkł w Prachetta. 

      Styczeń był również czasem załatwiania spraw zdrowotnych. Tych niezbyt przyjemnych jak wizyta u dermatologa i wymrażanie kurzajek albo wizyta u okulisty i te "paskudne, szczypiące krople" - cytat Starszaka i tych bardziej przyjemnych jak kontrola u ortodonty, gdzie wszystko jet na dobrej drodze do sukcesu. 

    Ostatni weekend stycznia mieliśmy wypełniony zajęciami. Sobotni poranek poza obowiązkowym sprzątaniem (trochę tym razem odpuściliśmy) Młodszy miał dodatkowy trening judo. Pognał jak na skrzydłach. Potem szybki obiad i ..... robiliśmy wspólnie domowe czekoladki. Wyszły przepyszne. Zdjęć nie mam, bo w niedzielę znikły do ostatniego czekoladowego okruszka. Później dzieciaki wybyły z mężem na sanki a ja zyskałam godzinę spokoju. Po powrocie z sanek czekoladki, podwieczorek i kakao bardzo im smakowało. Po południu Starszy uczył się do sprawdzianu z matmy z Tatą a my czytaliśmy i bawiliśmy się z Młodszym.
     
   A na koniec oto co robiliśmy w słoneczny poranek ostatniej niedzieli stycznia.

Zjeżdżaliśmy wszyscy troje. Dawno się tak świetnie nie bawiłam. Potem wspólna nauka przyrody ze Starszakiem i Msza św. Po południu obiad, deser (gdzie znikły ostatnie czekoladki), gry komputerowe.

   A wieczorem, oto co robiliśmy wieczorem:



Wybraliśmy się do Królewskich Ogrodów Światła. Pierwszy raz w przepięknej zimowej scenerii. Było naprawdę bajkowo.


Załapaliśmy się na świetlno-muzyczny pokaz w ogrodach pałacowych, chłopcy jeździli na świetlnej karuzeli. Świetnie się bawiliśmy.