Żyjemy.... jakoś.
Starszy w środę zakończył izolację domową. Pochorował kilka dni, głównie na niebywale gęsty katar. W poniedziałek wraca do szkoły.
Ja przez dwa dni miałam zatkany nos, całkowitą utratę węchu, potężny ból głowy i wielki światłowstręt. Teraz zostało mi trochę kataru i skłonność do szybkiego męczenia się. Niby wszystko jest w porządku, ale muszę częściej odpoczywać i drzemię w dzień (a to nietypowe). Robię tylko to, co muszę. Reszta czeka na powrót sił.
Mąż leży od środy z bardzo powiększonymi węzłami chłonnymi i koszmarnym bólem gardła. Do wczoraj był na diecie półpłynnej. Dziś powoli próbował jeść inne rzeczy. Dużo śpi i odpoczywa. Najgorzej z nas przechodzi covid.
Młodszy nie ma jak dotąd żadnych objawów. Nudzi się trochę, bo w szkole ostatnio był 26.10, a kwarantannę ma co najmniej do 3.12. Na razie edukacja domowa z Mamą się kłania.
Mam nadzieję, że po tak "rozrywkowym" listopadzie grudzień będzie spokojniejszy.
Uuuu... Kurujcie sie biedacy! Mozliwe ze mlodszy w ogole sie nie zarazi. Rok temu moi sasiedzi zachorowali (prawie) cala rodzina. Mama, tata, starsza corka. Wszyscy objawy grypopodobne. Mlodszej corce testy robili chyba 3 razy, bo byli pewni, ze MUSI sie zarazic... i nic. Wszystkie negatywne. :)
OdpowiedzUsuńTest mu zrobimy i zobaczymy.
UsuńNudzi mu się w domu nieziemsko.
Ha, tak jak przewidywaliśmy Młodszy ma test negatywny !!!
UsuńBędę próbowała go uwolnić z kwarantanny w poniedziałek