piątek, 20 listopada 2020

Listopad....

Dzieje się u nas.....

Ale po kolei....

Dzieciaki od 9 listopada mają zdalną naukę. 
Starszak radzi sobie całkiem nieźle. Ogarnia godziny połączeń z nauczycielami, pracę na lekcji, pracę samodzielną i domową. Jakoś znosi siedzenie w domu i brak kolegów fizycznie.

Młodszy to zupełnie inna historia. Po 10 minutach lekcji on-line odpływa w swój świat. Jeszcze na lekcjach z wychowawczynią nie jest źle. Po prostu Pani go zna i wie kiedy trzeba go ściągnąć z obłoków na ziemię. Przy zastępstwach to kompletna porażka. Jeśli go nie pilnuję, to umyka mu część lekcji. 
Trudno mu się skupić na ekranie. Do tego kusi majstrowanie przy laptopie. 
Na szczęście bardzo dobrze liczy i dobrze czyta. W kwestii pisania też się rozkręcił i strona w zeszycie do kaligrafii zajmuje mu już tylko 15 minut a nie 40.
Siedzenie w domu znosi lepiej niż Starszak. Za to integracja z klasą kwiczy. Bo przez ekran komputera on na integrację szans nie ma.
 
Na szczęście pogoda jak dotąd pozwala na dłuższe i krótsze spacery, z czego skwapliwie korzystamy.
Chłopcy mają też zajęcia poza szkolne. Starszy chodzi na basen i zajęcia SI, Młodszy na basen, judo i zajęcia SI. Bardzo się cieszę, że na razie te zajęcia funkcjonują, że przynajmniej przez chwilę dzieciaki mogą być w grupie rówieśników a nie tylko z nami.

Ja korzystam z zapasów książkowych i czytam, czytam, czytam. To moja główna odskocznia od codzienności. A codzienność lubi się komplikować, oj lubi.
 
Ledwo ogarnęłam jako tako zdrowotne sprawy mojej Mamy, ledwo Teść wyszedł trochę na prostą, przyplątało się coś nowego. Tym razem to ja, Starszak i Młodszy mamy zdrowotne przygody.
Młodszy w sumie jest najlżejszym przypadkiem - tylko drobne zmiany dermatologiczne (teraz kontrola w styczniu).
Za to ja i Starszak wyrabiamy rodzinną normę.
Starszy trochę nas nastraszył w wakacje więc po powrocie do domu byliśmy u pediatry, zrobiliśmy badania. Wyniki w zasadzie OK, jedna rzecz nieco podwyższona więc kolejne badania i konsultacje. I wynik tych konsultacji jest taki, że mamy do zrobienia rezonans magnetyczny i EEG. I tu zaczynają się małe schody. Po pierwsze wcale nie jest łatwo umówić się na rezonans magnetyczny, po drugie to badanie jest hałaśliwe i trzeba pozostać w bezruchu. A perspektywa wenflonu i kontrastu jeszcze pogarsza sprawę.
EEG wygląda lepiej. Tu tylko dyskomfort związany z nałożeniem na głowę czepka z elektrodami. Na szczęście badanie jest wykonywane w czuwaniu.
Ja za to muszę się pilnie udać do rehabilitanta i pociągnąć damską diagnostykę. I tu znów schody. Rehabilitanta znalazłam szybko, w końcu trzy lata rehabilitacji syna nie poszły na marne. 
Ale z damską diagnostyką już mam pod górę. Bo albo nie robi się tego badania, albo jest robione częściowo, albo coś tam jeszcze.

I wiecie co, te wszystkie trudności to pikuś przy tym, gdy się usilnie próbuje za dużo nie myśleć o wynikach i następstwach tych wyników. Zwłaszcza że obecnie do leczenia klimat mamy słaby.

1 komentarz:

  1. U nas poki co szkola dziala stacjonarnie (choc juz gadaja o potencjalnym lockdownie po Swietach...), ale basen nam wlasnie "zabrali". :( Szermierka nawet nie ruszyla, gimnastyka nadal w zawieszeniu i... Potworki zostaly bez zajec dodatkowych. :/

    Mam nadzieje, ze zdrowotnie wszystko sie szybko wyklaruje!

    OdpowiedzUsuń